PLUS

Baner

New York Harbor - port wielki jak świat

New York Harbor - port wielki jak świat

Zaczyna się sezon żeglarski i na Hudson River pojawia się coraz więcej białych żagli, w okolicznych marinach zaczyna się czyszczenie, remontowanie i malowanie łodzi.

Za chwilę będziemy mogli podziwiać smukłe sylwetki żaglówek sunących wzdłuż malowniczego nowojorskiego nabrzeża. Rajski obrazek, czyż nie? W takich chwilach przypominamy sobie, że jak każdy port, także Nowy Jork ma niezmiernie bogatą historię. Przecież to właśnie porty na przestrzeni tysiącleci były miejscami spotkań, kulturowymi tyglami, kotłami, w których mieszały się języki, kolory skóry, idee, triumfy, rozkosze i tragedie. 

Jak śpiewał Jacques Brel o Amsterdamie - był to port wielki jak świat. Nie inaczej było w przypadku Nowego Jorku. Zatem zanim wybierzecie się na turystyczny rejs wokół Manhattanu, skosztujecie koktajlu w jednej z przymocowanych u brzegu barek lub choćby wsiądziecie na pokład promu do Weehawken, przypomnijcie sobie burzliwą historię tego niezwykłego miejsca.  Wyspa Manhattan, obmywana wodami Atlantyku oraz rzek Hudson i East River przez tysiąclecia była częścią terytorium Indian Lenape, którzy migrującego sezonowo przenosili swoje letnie obozowiska wzdłuż jego brzegu i wykorzystywali jego drogi wodne do transportu i rybołówstwa. Słone bagna położone wzdłuż brzegów były bogate w ostrygi i inne skorupiaki, które stanowiły ważny element pożywienia Indian. Pierwszym Europejczykiem, któremu dane było zobaczyć monumentalne, skaliste brzegi dzisiejszej Hudson River był Giovanni da Verrazzano, który zatrzymał się w cieśninie pomiędzy Brooklynem a Staten Island w 1524 r.

Europejska kolonizacja rozpoczęła się po eksploracji regionu przez Henry'ego Hudsona w 1609 r., gdy dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej na statku Półksiężyc (Halve Maen) szukał on nowej drogi z Europy do Indii. Jak wiemy w 1614 roku Holendrzy utworzyli na południowym krańcu dzisiejszego Manhattanu ośrodek handlu futrami bobrów a obszary te zyskały przydomek New Amsterdam. W brytyjskiej epoce kolonialnej podjęto skoordynowane wysiłki w celu rozbudowy portu w trójstronnym handlu między Europą, Afryką i Ameryką Północną, z koncentracją nabrzeży wzdłuż ujścia East River. 

Nowojorski port miał bardzo duże znaczenie podczas Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych. Po bitwie o Brooklyn Brytyjczycy przez lata kontrolowali port a kilkanaście statków więziennych zacumowało w zatoce Wallabout.

Brytyjskie statki więzienne stanowią bez wątpienia wstydliwą kartę w historii angielskiej floty.  Ponieważ władze brytyjskie początkowo uważały, że starania amerykańskich patriotów o wydostanie się spod władzy Korony i założenie własnego państwa były przejściowym wybrykiem, aby nie stracić sympatii opinii publicznej zarządzono by osoby zaangażowane w „bunt” nie były sądzone ani tym bardziej nie pozbawiano ich życia jak miało to miejsce w przypadku kary za zdradę stanu - czyli przez powieszenia. Zamiast tego amerykańskich jeńców wojennych postanowiono przetrzymywać w specjalnych obozach oraz  na starych, często zdezelowanych statkach. Warunki na tzw. „prison ships” były tragiczne. Więźniowie tłoczyli się na niewielkiej przestrzeni, brakowało im świeżej wody, światła i jedzenia. Jak wspominał jeden z więźniów, nie otrzymywali oni żadnej pomocy medycznej i masowo umierali z głodu i chorób. Co gorsza często zdarzało się, że żywi zmuszeni byli przebywać na jednej przestrzeni z ciałami zmarłych towarzyszy niedoli - szczątki tych ostatnich zabierano ze statku co dziesięć dni, po czym wyrzucano je za burtę lub chowano w płytkim masowym grobie na brzegu. Straszne warunki panujące na statkach więziennych sprawiały, że więźniowie umierali dosłownie tysiącami. Ci, którzy przeżyli ten koszmar często tracili zmysły lub zostawali kalekami. Prison ships pełniły swoją przerażającą funkcję przez cały czas trwania wojny. O cierpieniu amerykańskich żołnierzy i marynarzy przypominały ich kości latami wyrzucane na brzeg. W 1808 roku zaczęto je zbierać  w nadziei na urządzenie im właściwego pochówku.  W 1908 roku postanowiono godnie upamiętnić ich los - w Fort Greene Park na Brooklynie stanął The Prison Ship Martyr’s Monument, pod którym złożono ocalałe szczątki zaledwie niewielkiej części z 11 tysięcy ofiar brytyjskiego okrucieństwa. 

Ale powróćmy do Portu Nowy Jork. Wiek dziewiętnastu był momentem jego największego rozkwitu! Na początku XIX wieku Erie Canal (często używany do transportu zboża) i Morris canal (głównie używany do transportu antracytu) zapewniły portowi dostęp do wnętrza Ameryki, prowadząc do operacji przeładunkowych, produkcji i industrializacji. Wynalezienie silnika parowego doprowadziło z kolei do rozbudowy linii kolejowych i rozległych terminali wzdłuż zachodnich brzegów rzeki Hudson, uzupełnionych rozległą siecią promów i statków samochodowych, z dużym skupiskiem wzdłuż rzeki Harlem. Przełom XIX i XX wieku był czasem triumfu wielkich transatlantyków. To właśnie wtedy niezbędne okazały się doki położone przy nabrzeżach North River i Hoboken. Zbiegło się to w czasie z imigracją milionów Europejczyków, którzy swoją podróż do nowej ojczyzny kończyli na Ellis Island. To zapewne wielka fala imigracji i industrializacja nabrzeży sprawiły, że w 1910 roku nowojorski port był najbardziej ruchliwym portem na świecie!

Podczas wojen światowych nabrzeże wspierało stocznie i magazyny wojskowe, takie jak Federal Shipbuilding and Drydock Company oraz Brooklyn Navy Yard, i odgrywało ważną rolę w transporcie żołnierzy jako port zaokrętowania. W połowie stulecia zbudowano także główne autostrady, takie jak Belt Parkway, East River Drive i Major Deegan Expressway wzdłuż części linii brzegowej. Stocznie, doki, fabryki, magazyny - wszystko to doprowadziło do powstania swoistej, barwnej ale i brutalnej portowej kultury, którą znakomicie uchwycił Elia Kazan w legendarnym filmie „Na nabrzeżach” z Marlonem Brando w roli głównej. 

Era tzw „dokerów”, zakończyła się w latach 70. XX wieku, ponieważ znaczna część nabrzeża stała się przestarzała z powodu zmieniających się wzorców transportu. Od lat 80. XX wieku odcinki nabrzeża w tradycyjnym porcie były przebudowywane, aby zapewnić publiczny dostęp do brzegu. To właśnie wtedy powstały takie parki jak Hudson River Park, Hudson River Waterfront Walkway i Brooklyn Bridge Park. 

Co będzie dalej? Czy portowa historia Nowego Jorku już całkiem się zakończyła? A może wraz ze zmianami klimatycznymi wkroczy ona w zupełnie nową fazę? Czas pokaże.

Zuza Ducka

 

Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem

Data publikacji: 2023-06-07

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.