PLUS

Baner

Najdziwniejsze przysmaki świata

Najdziwniejsze przysmaki świata

Kandyzowane koniki polne, świerszcze na patyku, larwy robaków, smażone pająki (nawet tarantule), mrówki w smacznej zalewie – to tylko niektóre z lokalnych przysmaków, na które możemy natknąć się podczas naszych podróży.

Entuzjaści podkreślają, że takie specjały to samo zdrowie, bo zawierają mnóstwo dobrze przyswajanego przez organizm człowieka białka, a z drugiej strony – bardzo dobrze smakują (niektóre z nich mogłyby podobno zastąpić znane nam chipsy). Czy prażone odwłoki mrówek mogłyby wyprzeć kukurydzę w kinie, a koniki polne – szaszłyki? Do tego jeszcze daleka droga, ale część amerykańskich firm powoli dostrzega możliwości związane z takimi daniami – niektóre specjalizują się np. w sprzedaży owadów w czekoladzie czy lukrze. To jednak nic w porównaniu z tym, co jedzą mieszkańcy Kambodży czy Chin. 

Kebab z serc i macki ośmiornicy

O tym co trafia na nasz talerz decyduje przede wszystkim to, w jakim kręgu kulturowym mieszkamy. A wybór między tym, czy na nasz talerz trafią ziemniaki ze schabowym, czy smażone w głębokim tłuszczu pająki nie zawsze jest możliwy.

Dziś, gdy możemy podróżować do woli, smaki i tajniki kuchni z najdalszych zakątków świata są na wyciągnięcie ręki. I nie chodzi tu wcale o włoskie ciasta czy francuskie sosy – śmiałkowie sięgają po prawdziwą egzotykę, nie wahając się przed zjedzeniem żywego homara czy jąder bawoła.

Smrodliwe tofu

Już od wielu lat popularną kuchnią w Europie jest chińska. I o ile w chińskich restauracjach znajdujących się na Starym Kontynencie można jeść dania, które każdy Europejczyk zje bez zastanowienia, o tyle jeśli wybierzemy się w podróż do Państwa Środka, na talerzu może pojawić się coś, czego na początku nie będziemy chcieli wziąć do ust.

- Miałam okazje spróbować wielu dziwnych rzeczy, których nazw nie jestem w stanie przywołać i właściwie do samego końca często nie wiedziałam co jem. Moje pierwsze „dziwne” doświadczenia z kuchnią azjatycką to usta ośmiornicy z orzeszkami, traktowane często jako przekąska do piwa. Większość nowych smaków doświadczyłam w Tajwanie, gdzie między innymi spróbowałam wielu wariantów czerwonej fasolki, która traktowana jest jako np. słodkie nadzienie do ciastek. Zaskoczyło mnie również ,,stinky tofu”, które nazwę swoją zawdzięcza właśnie temu okrutnemu zapachowi, roznoszącemu się na wiele metrów. Jednak sam smak „smrodliwego tofu” jest przyjemny – opowiada Asia, która w Chinach mieszkała kilka miesięcy. – W Tajlandii natomiast miałam w końcu okazje podjeść trochę robaków, które są całkiem smaczne, jeśli przełamie się pierwszą barierę – dodaje.

,,Stinky tofu” to rzeczywiście jedna z tych potraw w zestawieniu dań, których Europejczyk nie chciałby wziąć do ust, ale kuchnia chińska kryje znacznie więcej niespodzianek. Stąd też pochodzi jedno z najdroższych obecnie dań, czyli zupa z jaskółczych gniazd, obecna w kuchni tego kraju od kilkuset lat. Tak naprawdę zupę przygotowuje się z gniazd jerzyków oraz żelatynowej substancji z algami, mchami i trawą zmieszanymi ze śliną ptaka z rodziny jerzykowatych. Danie jest wyjątkowo drogie, bo Chińczycy uważają je za silny afrodyzjak. 

Żywy homar

To jednak nie jedyne, czym może zaskoczyć na kuchnia azjatycka. Popularnym daniem są tu także kolanka z kurczaków. Potrawa składa się wyłącznie z chrząstek, niewielkiej ilości mięsa, skóry i tłuszczu. W Azji często podaje się także żywego homara. Zjedzenie sashimi z homara wymaga pewnych umiejętności – zarówno od gościa w restauracji, jak i szefa kuchni. Kucharz musi bowiem bardzo szybko i sprawnie wydłubać mięso z homara, pokroić w typowe dla sashimi plastry, a następnie umieścić je z powrotem w ogonie homara. Co w tym wymagającego dla klienta? Homar jest dobrze przygotowany, elegancko podany, ale... wciąż żyje.

W południowo-wschodniej Azji natkniemy się także na inny przysmak – żywą ośmiornicę. Czasem tnie się ją na kawałki, czasem je w całości (w tym przypadku warto jednak poprosić szefa kuchni o pomoc – niewłaściwe zawinięta na pałeczki może utknąć w naszym przełyku). Podobno jednak przesuwające się w przełyku macki wywołują niepowtarzalne wrażenie. O ile do homara i ośmiornicy wielu da się przekonać, o tyle narodowa potrawa Filipin wywołuje już znacznie więcej kontrowersji, a – dla osób nieprzywykłych do takich widoków – nawet i pewne obrzydzenie. Chodzi tu o balut, czyli ugotowane jajko. W środku wygląda jednak inaczej niż to, które kładziemy na kanapkę – zamiast zwykłego żółtka wewnątrz jest kurzy lub kaczy embrion, który może mieć około 20 dni. Zdarzają się też starsze, które mają już ukształtowane kości i łapki, mogą być też nieco opierzone. Jajka gotuje się w skorupkach, w wywarze z przypraw i octu lub soku cytrynowego, zależnie do miejscowych tradycji. Podobnie jak zupę z gniazd, to danie uznaje się za silny afrodyzjak. O tym, że przeznaczone jest ono tylko dla ,,koneserów” świadczy fakt, że nie była go w stanie zjeść nawet podróżniczka Martyna Wojciechowicz, która znana jest z tego, że z zasady nie odmawia lokalnych „przysmaków”. 

Ogony i móżdżki

Myliłby się jednak ten, kto pomyślałby, że na kontynencie europejskim próżno szukać takich nietypowych potraw. – Jadłem na Ukrainie bycze jądra, były w karcie opisane jako ,,jajca” i nie byłem pewien o co chodzi. Pokazałem kelnerce na przyrodzenie, a ona pokiwała głową, że to „to”. Było to wyborne, bardzo delikatne mięso, troche podobne do policzków – mówi Kasper, który zwiedza różne kraje podróżując koleją. W przeciwieństwie do wielu osób, Kasper nie wzdryga się też na myśl o zjedzeniu podrobów. – Uważam, że skoro zabijamy zwierzęta, to dobrze jest je zjeść całe, bo to uczciwsze wobec nich niż wywalanie połowy do śmieci. Jadłem więc oczy, ogony, robię takie zapomniane rzeczy typu móżdżek, cynaderki – dziś mało kto to jada. W Gruzji jadłem też pyszny kebab z samych serc baranich – mówi. – Tak naprawdę wszystko zależy od perspektywy. Dla ludzi z innych kultur dziwaczny jest schabowy albo jedzenie krów. Ja nie jem tylko grzybów, ale poza tym, gdy podróżuję, to staram się jeść mniej więcej tak jak się tam jada – dodaje. Kasper przypomina sobie o jeszcze jednym przysmaku, który miał okazje spróbować – chodzi o drewnojady – robaki, na które łapie się ryby. – Kupiłem troche w sklepie wędkarskim i uprażyłem na patelni z miodem. Były fantastyczne. To dobra przekąska, trochę słodka, a trochę wytrawna, łatwo i szybko się przygotowuje – opowiada.

Poszukiwacze niespotykanych smaków mogą się także wybrać na Islandię. – Chyba najciekawszym przysmakiem był hakarl, czyli islandzki przysmak z rekina. Z tego co wiem, po złowieniu zakopuje się go na parę miesięcy, a potem suszy na powietrzu. Chodzi tu głównie o to, żeby pozbyć się szkodliwych dla nas substancji (chyba chodzi o kwas moczowy, który po czasie zmienia się w amoniak). Widziałam to w supermarketach, ale nie próbowałam, bo zapach wydobywający się ze szczelnie zamkniętej paczki skutecznie mnie zniechęcił – opowiada Maura, która mieszkała na Islandii przez kilka miesięcy.

Ozorki z bułką 

Niepowtarzalnymi kulinarnymi specyfikami mogą pochwalić się także Niemcy, gdzie popularnym dodatkiem do świeżej bułki jest Blut zungenwurst, czyli salceson ozorowy. Przygotowywuje się go z mieszanki krwi wieprzowej, łoju, bułki tartej, płatków owsianych i kawałków marynowanego wołowego języka. Nietypowym przysmakiem jest także szkocki Haggis, czyli podroby (wątroba, serce, płuca) wymieszane z mięsem zawinięte w barani żołądek i ugotowane. Jak podaje szkocka tradycja, serwuje się go z ziemniakami i brukwią, a także z sosem ze śmietany i whisky. Ciekawy smakołyk możemy spotkać także na Sardynii. I nie chodzi tu o pyszne owoce morza czy wyjątkowe pasty, a o Casu Marzu, czyli serze z larwami much. To właśnie te larwy sprawiają, że ser z cierpkiego staje się nieco bardziej delikatny. Część koneserów zanim jednak zje kawałek wyciąga małe, białe robaczki, ale są tacy, którzy doceniają ich smak i nie przeszkadzają im dodatkowe kawałki w serze. 

Na wyjątkową niespodziankę mogą się także przygotować podróżujący do Hiszpanii. Na talerzu mogą pojawić się np. bycze jądra, ogon byka, uszy wołowe smażone na głębokim tłuszczu. Smażone jądra byka znane są również w USA i Kanadzie, mają nawet wyjątkowo smacznie brzmiącą nazwę – Ostrygi z Rocky Mountain. Jądra obiera się, kroi, gotuje, obtacza w mące, a na końcu smaży. W poszukiwaniu specyficznych smakołyków warto wybrać się także do Ameryki Południowej. Dla Europejczyka może być jednak szokiem to, że powodzeniem cieszą się tam pieczone świnki morskie; podobno najlepsze mięso pochodzi z sześcio- dziewięciomiesięcznego zwierzaka (taki przysmak serwuje się także w Azji). Z kolei w Meksyku jada się escamoles, czyli smażone jaja lub larwy mrówek, które mogą być np. dodatkiem do mięsnego farszu. I choć w podróżowaniu ważny jest każdy aspekt, to w niektórych krajach może warto bardziej zastanowić się nad tym, co jemy – nie każdemu mogą przypaść do gustu bycze jądra czy smażona w głębokim tłuszczu świnka.

Wyjątkowe przysmaki

  • Shirako – wypełnione spermą wnętrzności ryb; można je zjeść w Rosji, Rumunii i Japonii.
  • Huitlacoche – grzyb pasożytniczy rosnący na kukurydzy, który dodaje się do wielu meksykańskich dań; nazywa się go również meksykańską truflą.
  • Oko tuńczyka – ten przysmak jest popularny w Azji, zwłaszcza wśród Japończyków.
  • Tofu z krwi – to danie przyrządza się z zakrzepniętej krwi świń; jada się je w Chinach.
  • Wino z węży – przygotowuje się je na bazie jadowitych gatunków gadów; popularne z Korei. 

Przysmaki z różnych stron świata

Podróże kojarzą się z nowymi doświadczeniami, widokami oraz smakami. Z tymi ostatnimi jednak czasem trzeba uważać – smażone kawałki mięsa w Chinach wcale nie muszą okazać się kurczakiem, a pięknie wyglądający robak na patyku może być prawdziwym pożywieniem, a nie atrakcją turystyczną.

Mrówki i inne owady

Etnomofagia, czyli żywienie się owadami, staje się coraz bardziej modne. Niektóre z nich są nie tylko źródłem dobrze przyswajalnego białka, ale także witamin, żelaza, a także – w przypadku mrówek – aminokwasów. Sa one popularnym pokarmem przede wszystkim w Azji, Ameryce Południowej i Afryce, a coraz więcej podróżujących w te miejsca Europejczyków postanawia spróbować małych owadów. I tak na przykład, mrówki można spotkać zwłaszcza w Kolumbii, gdzie popularne są m.in. ich pieczone odwłoki. Inną ciekawą przekąską, którą można tu zjeść, jest pasta z jednego z gatunków tych małych zwierząt. Za afrodyzjak uznaje się też specjalny gatunek mrówek – culonas, który zbiera się w lasach Amazonii. Z kolei w Tajlandii przysmakiem są mrówcze jaja w zalewie, które dodaje się np. do sałatek. W Chinach popularne są natomiast koniki polne – kandyzowane, w oleju sojowym, smażone, w formie „szaszłyka”. W Meksyku jada się je inaczej – dopiero po oblaniu czekoladą – i traktuje jako słodką przekąskę. To zdrowy przysmak – w wersji „podstawowej” konik polny zawiera 20 proc. białka i tylko 6 proc. tłuszczu. 

Kopi luwak

Kopi (kawa) Luwak to najdroższa kawa na świecie, która na dodatek wybornie smakuje. Co więc jest w niej takiego, że znalazła się w zestawieniu nietypowych przysmaków? Chodzi o to, w jaki sposób jest produkowana. Owoce kakaowca, z których powstaje, zjadane są najpierw przez jeden z gatunków cywety (lokalnie nazywanego ,,luwak”), częściowo trawione i wydalane. Luwak trawi miąższ, ale nie trawi nasion, ziarna, lekko sfermentowane, są więc wydalane. W następnej kolejności są one zbierane, przekazywane producentom, a później oczyszczane. Po tym etapie przechodzą już normalny proces produkcji kawy – są palone, a następnie mielone. W efekcie otrzymujemy gęsty napój, o niepowtarzalnym smaku, mocnym aromacie, choć – według mniejszych entuzjastów – jej smak wydaje się dość ziemisty.

Cena kawy może sięgać nawet tysiąca euro za kilogram. Ta wysoka stawka wynika między innymi z faktu stosunkowo niewielkich rocznych zbiorów – wynoszą one około 300-400 kilogramów rocznie. Gatunek ten pochodzi z południowo-wschodniej Azji, zwłaszcza z wysp indonezyjskich (Sumatra, Jawa), Filipin i Wietnamu. Głównie spożywają ją jednak Amerykanie i Japończycy.

Robaki i larwy, czyli źródło białka 

Widok białych, tłustych robaków pełznących po talerzu u wielu osób może wywołać mieszane uczucia (delikatnie mówiąc). Jednak robaki i larwy to przysmaki w wielu krajach. Jednym z nich jest Korea, gdzie popularną przekąską są gotowane larwy jedwabników. Sprzedaje się je zarówno prażone, jak i w puszkach. Z kolei mieszkańcy lasów Amazonii jedzą m.in. surowe pędraki wyciągane z gnijących drzew, a tubylcy z Papui Nowej Gwinei – larwy ryjkowców (chrząszczy). Dorodne larwy mogą mieć długość nawet do sześciu centymetrów, a sprzedaje się je żywe, pieczone, a także w wersji ,,szaszłyka”, czyli nadziewane na bambusowy patyk. 

W Afryce jada się także gąsienice mopane, charakteryzujące się tym, że są wyjątkowo duże – niektóre osobniki dochodzą nawet do kilkunastu centymetrów. Przed zjedzeniem są gotowane (dzięki temu usunięte zostają parzące włoski, którymi są pokryte), a następnie suszone, wędzone lub smażone. Gąsienice są bardzo pożywne – na 100 gram suszonego mięsa aż 53 proc. to białko. 

Smażone pająki

Jak smakują smażone pająki? Podobno jak delikatnie, chrupiące kraby. Tarantule są na przykład łagodne, lekko słodkie, z zewnątrz chrupiące (w końcu smażone na głębokim oleju), w środku miękkie. Z tego przysmaku najbardziej słynie Kambodża i to właśnie tam to „danie” jest najbardziej popularne. Pająki najpierw obtaczane są w glutaminianie sodu, cukrze i soli, a następnie smażone w oleju z dodatkiem czosnku. Z racji tego, że najmniej mięsa jest na nóżkach, a najwięcej w odwłoku, odnóża są najbardziej chrupkie, a odwłok – najbardziej soczysty. Pająki jedzą także żyjący w Wenezueli Indianie Piaroa. Nie są to jednak „zwykłe” pajączki jakie można spotkać choćby na straganach w Chinach, a najwięksi przedstawiciele tego gatunku na świecie, czyli ptaszniki giganty. Płynne białko z części odwłoka przypada starszyźnie plemienia, resztą – smażoną nad paleniskiem – dzielą się poszczególni członkowie społeczności.

 

Kategoria: Ciekawostki

Data publikacji: 2023-03-23

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.