PLUS

Baner

Shirley Chisholm State Park. Raj na wysypiskach

Shirley Chisholm State Park. Raj na wysypiskach

W świecie, w którym płoną lasy Amazonii, topnieją lodowce i wymiera coraz więcej gatunków roślin i zwierząt, ważny jest każdy krok, który pozwoli choć trochę cofnąć dokonane przez człowieka zniszczenia.

Takim krokiem bez wątpienia jest decyzja o powstaniu Shirley Chisholm State Park nad Jamaica Bay. Choć park otworzono niedawno już cieszy się olbrzymią popularnością wśród mieszkańców Queensu i Brooklynu. I  nic dziwnego. Teraz brzegi zatoki to łagodne, zielone wzgórza, łąki, trasy rowerowe, maleńkie plaże i pomost dla wędkarzy, zatem trudno uwierzyć, że całkiem niedawno ten rajski zakątek był niczym innym jak gigantycznym wysypiskiem śmieci!

Plany zagospodarowania wysypiska nad Jamaica Bay sięgają końca lat 50-tych Wtedy to władze miasta Nowy Jork przedstawiły projekt stworzenia parku i rezerwatu przyrody na  olbrzymim (ponad 880 akrów)  terenie północnego wybrzeża Jamaica Bay, chroniąc tym samym naturalne mokradła przed zniszczeniem - planowano wybudować tu olbrzymi port handlowy. Za planami stworzenia parku stał Park Commissioner Robert Moses, który w wywiadzie dla New York Timesa w 1949 roku powiedział, że „ mieszkańcy Brooklynu i Queensu naprawdę potrzebują stworzenia trenów rekreacyjnych wzdłuż brzegów Jamaica Bay”.

Niestety, nic z tego nie wyszło, a tymczasem nadbrzeża zatoki zamieniały się powoli w nielegalne wysypisko śmieci. Przez lata miasto próbowało jakoś sobie z tym radzić, wprowadzając regulacje prawne i tworząc tu legalne wysypiska, jednak nieodwracalne zniszczenia malowniczej zatoki i jej ekosystemu już się dokonały.  W latach 70-tych odór bijący od wysypiska był tak silny, że władze miasta i bombardowane rozpaczliwymi apelami mieszkańców  postanowiły je zasypać… innymi odpadami - tym razem budowlanymi a z wierzchu posypać ziemią. Sprowadzono tu także ponad 30 tysięcy… robaków, które miały zjadać odpady oraz wysłano  uczniów i harcerzy, by sadzili tu roślinki. Niestety, wysypiska i tak rosły w siłę, osiągając wysokość 130 stóp!

Bezsilni mieszkańcy okolicznych blokowisk mogli tylko patrzeć, jak coraz wyższe góry toksycznych odpadów coraz bardziej zasłaniały im widok na zatokę. Doskonale ujął to Gubernator Andrew Cuomo, który podczas ceremonii otwarcia Shirley Chrisholm State Park powiedział: „Jestem wystarczająco dorosły, by pamiętać, że podczas podróży Belt Parkway, jedyne co było widać, to góra. Góra mew. I to, że natychmiast trzeba było zamykać okna w samochodzie. Nikt z nas nie wiedział, co kryje się za tą górą, nie wiedzieliśmy, że istnieje tu taki piękne nadbrzeże i nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo jest ono nam wszystkim potrzebne.”

Obecnie do użytku oddana jest tylko część parku. Reszta, w której skład wchodzić będzie niesławne i znienawidzone przez mieszkańców Fountain Avenue Landfill, ma być ukończona w 2021 roku. Nowojorczycy zareagowali na nowy park z nieskrywaną radością - w weekend otwarcia nad zatokę przybyły prawdziwe tłumy. I nic dziwnego - po latach obserwowania setek żerujących mew i wdychania toksycznych oparów zielone łąki i kolorowe parasolki są z pewnością miłą odmianą. Jednak przechadzając się urokliwymi ścieżkami i podziwiając łagodne wody zatoki nie można zapominać, o krzywdzie, jakiej przez nieodpowiedzialne działania człowieka doznały bezcenne, naturalne mokradła.  Istniejący przez tysiąclecia dom dla niezliczonych gatunków roślin i zwierząt został doszczętnie zniszczony w przeciągu kilkudziesięciu lat. Oby zatem inicjatyw takich jak Shirley Chisholm State Park było jak najwięcej - w pewnym sensie ratują one honor naszego gatunku. Niewiele, ale zawsze coś!

Zuza Ducka

Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem

Data publikacji: 2019-09-06

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.