Jjimjilbang.Wizyta w koreańskim spa

Wszyscy chcemy jak najdłużej zatrzymać młodość. Ostatnio prawdziwe rekordy popularności biją wśród pań koreańskie rytuały pielęgnacyjne oraz koreańskie kosmetyki.

Maseczki, olejki, emulsje i kremy mają nam zapewnić porcelanową cerę i zapobiec starzeniu. Jednak myli się ten, kto uważa, że tylko jedynie dzięki nim będziemy cieszyć się wiecznie młodą i piękną cerą, jaką mają szczęście cieszyć się Koreanki. Pomijając fakt, że skóra Europejczyków różni się od skóry osoby pochodzącej z Korei i czy Japonii - o swoje ciało w tych krajach dba się naprawdę od najmłodszych lat. Najchętniej odwiedzając tradycyjne spa - inaczej nazywane jjimjilbang.

Łaźnie, sauny, termy… wielu z nas te nazwy kojarzą się z luksusem bądź zamierzchłą historią… Nic bardziej mylnego! Ta prastara metoda dbania o ciało i umysł jest nieprzerwanie popularna w wielu kręgach kulturowych - zwłaszcza w Korei wizyta w spa to właściwie nieodzowna część codziennej higieny - podobnie jak dla nas mycie rąk czy zębów. Jest to niewątpliwie związane z mającym olbrzymi wpływ na koreańską kulturę i zwyczaje duchem konfucjonizmu. Według tego systemu filozoficzno - religijnego ciało było rzeczą świętą. Musiano traktować je z odpowiednią nabożnością i szacunkiem z racji tego, iż zostało ono niejako podarowane przez rodziców, którym także należało okazywać wdzięczność za ten „dar”. Jak to zrobić? Jak najczęściej bywać w jjimjilbang!

Społeczność koreańska stanowi dużą część wielokulturowej amerykańskiej mozaiki, dlatego też w NewJersey i Nowym Jorku znajdziemy wiele tzw. „koreańskich spa”. Jeśli jednak Wasze doświadczenie z saunami sprowadzało się do krótkiego pobytu w rozgrzanej, drewnianej skrzynce jaką zazwyczaj znamy z Polski - koreańskie spa Was zadziwią - a może i nawet troszeczkę zszokują. Dlaczego?

Podczas gdy do europejskiej sauny idziemy, by się wypocić, koreańska sauna ma wiele rożnych obliczy. Pobyt w niej jest jak wizyta w rozbudowanym SPA, które oferuje zarówno relaks, jak i zabiegi dla ciała oraz ducha. Przede wszystkim przygotujcie się na to, że w koreańskim spa panuje zupełnie inne podejście do prywatności

Aby skorzystać z sauny, należy najpierw zadbać o higienę i dokładnie umyć - a najlepiej wyszorować - całe ciało. Przywdziewamy strój Adama i Ewy (prywatne ubranie, telefony komórkowe, zegarki i biżuterię zostawiamy w szatni) i korzystamy z dostępnych w tej części ręczników.

Łaźnia to miejsce, w którym nikt nie zwraca uwagi na swoją nagość, gdyż wszyscy są skoncentrowani na myciu – to część zabiegu. W pomieszczeniu znajdują się prysznice z krzesełkami i tradycyjne, koreańskie mydła. Miejsca kąpielowe to raczej stanowiska do mycia, a wręcz szorowania ciała. Myjemy wszystko łącznie z zębami (do ich mycia tradycyjnie można użyć soli, którą się wciera w zęby i dziąsła, ale dla chętnych również dostępna jest pasta). W tej strefie jimjilbang można poprosić też o rozluźniający masaż całego ciała połączony z głębokim peelingiem - polecany zwłaszcza po zimie!

Po dokładnym wyszorowaniu całego ciała czas na relaksującą kąpiel. W łaźni znajduje się najczęściej kilka niewielkich basenów z wodą o różnej temperaturze i ziołami mającymi dobrze wpływać na nasze ciało i umysł. Po kąpieli przechodzimy do strefy, gdzie znajdują się główne atrakcje tego miejsca czyli sauny. Zanim jednak do nich wejdziemy, musimy odwiedzić szatnię i ubrać się w przygotowane przez obsługę ubrania wykonane z naturalnych włókien - inne podczas pobytu w gorącej saunie mogłyby doprowadzić do podrażnień skóry. Część jimjilbangg gdzie znajdują się rozmaite sauny - mokre, suche, zapachowe czy świetlne a także komory solne czy lodowe jest koedukacyjna. W tej części znajduje się często także bufet z napojami i zdrowymi koreańskimi przekąskami. Przydaje się, bo po seansie w saunie często dostaje się wilczego apetytu!

W niektórych spa - jak na przykład w SoJo Spa Club w Edgewater lub Spa Castle na Queensie - szalenie popularny jest gorący basen, który znajduje się… pod gołym niebem! Warto z niego skorzystać zwłaszcza w zimie!