PLUS

Baner

Oneida Community - nieudany Raj na ziemi

Oneida Community - nieudany Raj na ziemi

Jeśli uważaliście, że komuny, w których panuje wolność seksualna, brak własności prywatnej i doskonalenie się w posłuszeństwie wobec przywódcy to wymysł szalonych lat 60-tych, za chwilę mocno się zdziwicie!

Otóż  już w XIX wieku nigdzie indziej a w stanie Nowy Jork, tuż przy granicy z Kanadą  w miasteczku Oneida  działała społeczność, przy której „dzieci kwiaty”  to nudziarze. „Społeczność Oneidy” - bo o niej tu mowa - to sekta założona przez niedoszłego kaznodzieję Johna Humphreya Noyesa, który zamarzył o byciu prorokiem i stworzycielem nieba na ziemi. I w pewnym sensie mu się to udało.

Ale zacznijmy od początku. John Humphrey Noyes urodził się w 1811 roku w Vermont jako syn  Johna - lokalnego kongresmana i młodszej odeń o niemal 20 lat, niezmiernie religijnej i obdarzonej  twardym charakterem  Polly. Młody John nie wykazywał zainteresowania teologią ani studiami biblijnymi. Nie planował też zostać pastorem - o czym marzyła jego matka. Ku zgrozie Polly początkowo John Humphrey miał dość cyniczny stosunek do religii. Wszystko zmieniło się, gdy po namowach rodzicielki wybrał się na zjazd wyznaniowy, podczas którego zachorował.Twierdził później, że właśnie gorączka i dreszcze skłoniły go do rozważań o śmierci i kazały lękać się Stwórcy. Z energią neofity Noyes zabrał się do dzieła i postanowił głosić Słowo Boże  pod hasłami wymyślonej przez siebie „perfekcjonistycznej” ideologii. Nie była ona niczym nowym - chodziło o naśladownictwo Chrystusa poprzez całkowite wyrzeczenie się grzechu i nawrócenie. Pamiętajmy, że były to czasy, gdy bycie popularnym kaznodzieją było całkiem dochodowe i gdy zebrało się wokół siebie grono oddanych sponsorów zdecydowanie dało się z tego wyżyć. Niestety, Noyesowi nie szło początkowo najlepiej. Na dokładkę zostawiła go żona Abigail, która przez jakiś czas była jego najwierniejszą wyznawczynią. I najgorsze było to, że po tym jak go opuściła, to na dokładkę związała się szybko z innym mężczyzną. To wszystko doprowadziło Noyesa  do załamania nerwowego i jednocześnie skłoniło do wprowadzenia pewnych modyfikacji do swojej doktryny. Szybko zaczął publikować artykuły, w których twierdził, że jest wysłannikiem Boga na Ziemi, który ma odbudować Raj, ale przede wszystkim zdecydowanie  krytykował instytucję małżeństwa. I właśnie to ostatnie okazało się strzałem w dziesiątkę.

Dziewiętnastowieczna  purytańska Ameryka była krajem, gdzie odsłonięcie przez kobietę kostki było uważane niemal  za grzech śmiertelny  a rodzice z troską wiązali swoim dzieciom ręce, aby w nocy nie sięgały nimi pod kołdrę. Dlatego pojawienie się też Noyesa, który twierdził, że stworzenie raju na ziemi równoznaczne jest z wolnością seksualną przysporzyło mu wielu zwolenników. W międzyczasie Noyes ożenił się ponownie z dość zamożną panną, a z pieniędzy, których dostarczyło jej wiano oraz datki współwyznawców postanowił stworzyć miejsce, w którym jego idee zostaną wprowadzone w życie.

Wybrał niewielkie miasteczko Oneida w stanie Nowy Jork. Fakt, że leżało ono przy granicy z Kanadę był nie bez znaczenia - artykuły Noyesa coraz częściej spotykały się z krytyką a za bluźnierstwa i nawoływanie do cudzołóstwa groziły mu procesy i więzienie.  Ucieczka za granicę rozwiązywała problem. W niedługim czasie grono współwyznawców  Noyesa rosło a  wraz z nim fundusze wspólnoty. Szybko postał okazały budynek  a wokół niego pola, stajnie i fabryki. Mieszkańcy domu mieli do dyspozycji olbrzymią bibliotekę, kilka salonów, ogrody a nawet salę koncertową. Kobiety mogły zrezygnować z niewygodnych sukien na rzecz czegoś na kształt spodnium i nikt nie nakłaniał ich do poświęcenia się domowym zajęciom, zaś panowie  mogli całkiem legalnie… uprawiać poligamię. Wyglądało na to, że przepowiednia „proroka Noyesa” zaczęła się spełniać! Oto w Stanach Zjednoczonych, w miałym miasteczku pod kanadyjską granicą  przywrócono  do życia Raj Utracony.

W 1846 roku Wspólnota Oneida jako samowystarczalna społeczność zaczęła działać pełną parą. Oczywiście praktyką najbardziej bulwersującą współczesnych była rzekoma „wolna miłość”. Jak było w rzeczywistości? Według Noyesa w „raju na ziemi” powinna funkcjonować praktyka  tzw. „Complex Marriage.”. W skrócie chodziło o to, że we wspólnocie każdy mężczyzna jest mężem każdej kobiety i vice versa. Aby móc współżyć z upatrzoną przez siebie osobą trzeba było spytać ją o zgodę poprzez osoby trzecie. Zakazana była przy tym intymna bliskość między partnerami. „Schadzki” miały być krótkie i konkretne - z tego powodu pokoje wyznaczone do tego celu były małe, łóżko niewygodne a o prywatności właściwie nie było mowy.

Starsze kobiety miały instruować w miłosnych praktykach młodych chłopców - podobnie starsi mężczyźni mieli za zadanie edukować w tej sferze młode dziewczyny. Cały dom był tak zaaranżowany, aby wspierać poczucie wspólnoty. Sypialni nie było - łóżka w sali męskiej i kobiecej odgradzały jedynie parawany. Nie było nawet nocnych szafek, aby nikomu nie przyszło do głowy, żeby coś w nich ukrywać przed innymi. Obowiązywał równy podział prac - w kuchni, przy sprzątaniu, w mleczarni, fabryce czy na polu pracowali zarówno mężczyźni jak i kobiety. Ponieważ kolejnym pomysłem Noyesa było wprowadzenie  obowiązkowego tzw. „Male Continence” czyli jak to dziś określimy „stosunku przerywanego” w komunie nie rodziło się wiele dzieci. Te, które przychodziły na świat zostawały przy matce jedynie przez 9 miesięcy, aby następnie trafić do osobnego skrzydła domu, gdzie mieściło się wspólnotowe przedszkole. Dzieci uznawane były za dobro wspólne i niechętnie zgadzano się na budowanie bliskich związków między dzieckiem a jego rodzicami.

Jedną z doktryn Noyesa - którą dziś można śmiało określić jako wybitnie „sekciarska” -   były codzienne sesje tak zwanego „wzajemnego krytykowania”. Podczas spotkań poświęconych  „Mutual Criticism” publicznie krytykowano członków społeczności, którzy dopuścili się jakichkolwiek uchybień w życiu zgodnie ze wspólnotową doktryną. Obiektem krytyki mogło być wszystko - od ukrywania pod łóżkiem słodkości, przez brak chrześcijańskiej pokory po …zakochanie się w innym członku lub członkini Oneida Community. I właśnie niedopuszczanie do głosu ludzkiej potrzeby rodzicielskiej i romantycznej miłości stało się zarzewiem rozpadu całej „rajskiej” społeczności. I choć w szczytowym momencie swojej popularności w Oneida Community Mansion House mieszkało nawet 300 osób, wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, by perfekcyjna społeczność Noyesa zaczęła trzeszczeć w szwach. Gwoździem do trumny były zapędy eugeniczne Johna Humphreya. Uznał on, że jedynie szczególnie „uduchowieni” współwyznawcy powinni płodzić wspólnotowe dzieci. Przywódca komuny wedle własnego uznania zaczął kojarzyć ze sobą pary wbrew ich woli, a także odmawiać spotkań tym, których uznał za… niegodnych rozmnażania. Wszystkie te ograniczenia zaczęły sprawiać, że wymarzona równość i wolność stały się fikcją. Pamiętajmy, że wiktoriańska moralność była szczególnie trudna dla kobiet. Przybywały one do Oneida Community, by uniknąć małżeństwa, uciec z domu bądź nie nosić piętna starej panny. Teraz odmawiano im miłości, bliskości i realizowania swoich rodzicielskich instynktów… To się musiało źle skończyć. Kiedy Noyes zauważył co się święci postanowił usunąć się w cień - a konkretnie uciec do Kanady, gdyż dotychczasowa  krytyka rajskiej „Oneidy” zaczęła przekształcać się w pozwy i nakazy aresztowania za cudzołóstwo i bigamię. Przekazał pałeczkę swojemu synowi, który brak charyzmy rekompensował sobie niestety niemal dyktatorskimi rządami. Społeczność Oneidy po niedługim czasie zbuntowała się i w 1880 roku zdecydowała o… samorozwiązaniu. Znakomicie działająca fabryka sztućców, którą prowadziła wspólnota trafiła na giełdę,  a zyski równo podzielono wśród mieszkańców Oneida House.

Fabryka istnieje zresztą do dziś nadal produkując przepiękną zastawę stołową. Istnieje także siedziba wspólnoty, którą udostępniono zwiedzającym. Można tu nawet przenocować w zapełnionych antykami, stylowych wnętrzach w jakie zamieniono dawne ascetyczne pokoiki wyznawców Johna Noyesa. „Oneida Community” jest dziś oceniana rozmaicie - niektórzy widzą w niej awangardę ruchu feministycznego i prekursora idei świadomego rodzicielstwa,  inni natomiast - dziwaczny i nieudany eksperyment społeczny. Jedno jest pewne - stworzenie ziemskiego raju nie jest łatwym zadaniem!

 

Oneida Community Mansion House

170 Kenwood Ave, Oneida, NY

www.oneidacommunity.org

 

Zuza Ducka

 

Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem

Data publikacji: 2020-10-22

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.