PLUS

Baner

Drugie życie Sharon Springs

Drugie życie Sharon Springs

Pamiętacie film „Dirty Dancing”? Oczywiście, że pamiętacie! I z pewnością nie umknął Waszej pamięci wspaniały ośrodek, w którym rozgrywały się miłosne perypetie Baby i Johnny’ego.

Olbrzymi hotel z eleganckimi restauracjami, wieczorki taneczne przy rytmicznej merengue, gry i zabawy zespołowe, pokazy artystyczne, urokliwe zakątki… I teraz wyobraźcie sobie, że inspiracją do tej filmowej scenografii było jedno z najsłynniejszych niegdyś spa, które znajdowało się niecałe trzy godziny od New York City. Chodzi o Sharon Springs - miejsce, które przyciągało niegdyś największych nowojorskich bogaczy i celebrytów, potem gościło ocalałych z Holocaustu, następnie otworzyło swoje gościnne hotele dla klasy średniej, by w latach 80-tych popadać w zapomnienie.

A wszystko zaczęło się tysiące lat temu gdy otaczające Sharon Springs góry pokrywał olbrzymi ocean. Na dnie tego oceanu całkiem dużo się działo - prawdopodobnie pokrywały go aktywne wulkany. Wszystko to spowodowało, że  kiedy wody oceanu opadły pod ziemią utworzyły się gorące źródła  pełne dobroczynnych minerałów - siarki, magnezu i żelaza. Z uzdrawiających wód przez stulecia korzystali Indianie i to dzięki nim o podziemnych strumieniach dowiedzieli się pierwsi europejscy osadnicy, którzy około  1780  roku założyli niewielką wioskę Sharon.

Tymczasem w XIX wieku w Europie modne stały się tzw. „wyjazdy do wód”. Zamożni mieszczanie i arystokracja co roku pakowali kufry i skrzynie, by letnie miesiące spędzić poddając się uzdrawiającym zabiegom i popijając pełną minerałów wodę. Były to czasy, kiedy dla Amerykanów wszystko co europejskie automatycznie uznawane było za lepsze, więc kwestią czasu było powstanie amerykańskich odpowiedników Baden Baden, Vichy czy Łaźni Mariańskich. A zdrowotne gorące źródła Sharon Springs zachęcały do zbudowania wokół nich całej turystycznej infrastruktury. I tak jak grzyby po deszczu w maleńkim miasteczku powstawały eleganckie hotele, łaźnie gdzie można było poddać się leczniczemu działaniu „wód”, restauracje, teatry a przede wszystkim urokliwe „świątynie” czyli altany skrywające ujścia podziemnych potoków. Uzdrowisko okazało się nieprawdopodobnym sukcesem! Pod koniec XIX wieku co roku  wakacje spędzało tu nawet 10 tysięcy gości! Źródła natomiast budziły zachwyt i zaciekawienie. Tak o jednym z ujść podziemnego strumienia  tzw. Gardner Spring pisał w 1875 roku sam New York Times: „Tak bogata jest ilość oparów siarki, że woda przybiera mlecznobiały kolor a kamienie pokryte są grubym osadem . Wszystkie przedmioty wrzucone do strumienia - czy to stare buty czy cynowe wiadra były w niezwykły sposób przekształcane przez wodę stając się bądź śnieżnobiałymi bądź kruczoczarnymi…”

Sharon Springs na przełomie XIX i XX wieku po prostu kwitło! Przybywali tu Vanderbiltowie i  Rotschildowie a 11 sierpnia 1882 roku w jednym z hoteli  wykład wygłosił infant terrible tamtych czasów, czyli sam Oscar Wilde!

Niestety dobra passa Sharon Springs nie mogła trwać w nieskończoność. I tak wraz z powstaniem konkurencyjnego resortu Saratoga Springs, który oferował oprócz gorących źródeł wyścigi konne uzdrowisko straciło swoich najzamożniejszych gości. Nie pomogła także Wielka Depresja i Prohibicja - tym bardziej, że hotele w Sharon Springs chętnie budowali tzw. „piwni baronowie”, którzy w kilka lat utracili całe swoje fortuny.

Miasteczko w tamtych czasach  straciło  co prawda trochę ze swojego blasku, ale nadal przyciągało gości.  Dla  tych niezbyt zamożnych szykowano niewielkie domki z kuchnią, które w latach 1920-1960 cieszyły się olbrzymią popularnością. Natomiast po II Wojnie Światowej rząd Niemiec Zachodnich w ramach reparacji wojennych  dopłacał  miejscowym hotelom I zakładom leczniczym by przyjmowały  ocalałych z Holokaustu Żydów. Niestety dziś po światowej sławy uzdrowisku nie ma właściwie śladu.

Nadal stoją tu jednak liczne opuszczone hotele i łaźnie.  Co prawda Sharon Springs w latach 80tych zamieniło się właściwie w „miasto duchów” ale tuż pod jego powierzchnią wciąż biją  życiodajne gorące źródła, które niegdyś  chętnie nazywano „Źródłami młodości”. Coś musi kryć się w owych niezwykłych wodach, bo w ostatnich latach miasteczko zdaje się odradzać jak Feniks z Popiołów. Urokliwe wiktoriańskie wille przyciągnęły do Sharon Springs artystów, powstała tu znana lifestyle’owa firma Beekman 1802, co chwila otwierają się też nowe galerie i restauracje.

Obecnie swoim charakterem Sharon Springs zaczyna przypominać Woodstock czy Provincetown, MA. I  wydaje się, że to jeszcze nie koniec - duża koreańska firma wykupiła największy i najsłynniejszy Adler Hotel a także wciąż istniejące łaźnie gdzie  planuje za kilka lat otworzyć olbrzymie spa! Czy się to uda? Trzymamy kciuki, bo wspaniałe gorące źródła Sharon Springs zasługują na swój renesans!

Zuza Ducka

Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem

Data publikacji: 2020-10-15

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.