Niedawno zaproponowana i poparta przez prezydenta Trumpa nowa Ustawa Imigracyjna - Reforming American Immigration for Strong Economy w skrócie swojej nazwy stworzyła wdzięczny zlepek liter: RAISE.
Jako czasownik, słowo to posiada kilka znaczeń, a między innymi „podnieść, poruszyć, lub podwyższyć”. Nomen – omen. Natychmiast po przedstawieniu przygotowywanej ustawy, środowiska imigrantów zareagowały podwyższonym ciśnieniem. Emocje też poszły w górę.
W opinii Białego Domu i środowisk krytycznie nastawionych do obecnego prawa imigracyjnego, Ameryka od dziesiątek lat jest zalewana przez falę niewykwalifikowanych przybyszów, którzy nie przyczyniają się do wzrostu ekonomicznego kraju, obniżają poziom zarobków i niekorzystnie wpływają na sytuację rodowitych Amerykanów. Ponad milion imigrantów przyjmowanych do USA każdego roku, to ludzie bez wykształcenia i zawodu, którzy w przyszłości mogą się zwracać po różnego rodzaju pomoc społeczną i obciążać amerykańskiego podatnika kosztem swojego utrzymania. Proponowana Reforma imigracyjna miałaby zmienić taki stan rzeczy. Jeśli doszłoby do jej wprowadzenia, pierwszeństwo w otrzymaniu zielonej karty otrzymaliby ludzie wykształceni, młodzi, ze znajomością języka angielskiego, a więc bardziej atrakcyjni i pożyteczni dla amerykańskiego rynku pracy.
23 sierpnia w gazecie New York Times ukazał się artykuł zatytułowany: Ilu Amerykanów zdałoby test imigracyjny popierany przez prezydenta? Padło pytanie: ilu rodowitych Amerykanów w wieku powyżej 18 lat zdobyłoby wymagane 30 punktów, aby otrzymać wizę imigracyjną? Zdaniem ekonomisty Ernie Tedeschi, test kwalifikacyjny przeszłoby tylko 2% dorosłych obywateli amerykańskich. Dlaczego tak niewielu? Otóż proponowana reforma udzieliłaby pierwszeństwa wąskiej grupie wiekowej – osobom w wieku od 26 do 30 lat przyznając im aż 10 punktów, a na przykład ludzie po 50-tce otrzymaliby całe zero. Kolejne kryterium to znajomość angielskiego, mierzona wynikiem testów językowych TOEFL lub IELTS. Otóż, większość Amerykanów, których angielski jest językiem rodzinnym, miałaby kłopot z otrzymaniem więcej niż 12 punktów. W kategorii wykształcenia tylko 1 procent Amerykanów znalazłby się wśród profesorów lub doktorantów. Równie trudno byłoby przeciętnym obywatelom otrzymać maksymalną ilość punktów przypadających z tytułu potencjalnych wysokich zarobków, przekraczających 300 procent średniego dochodu na rodzinę, za co przyznaje się aż 13 punktów. System punktowy przyjaźnie nastawiony do inwestorów, również nie znalazłby wśród przeciętnych amerykanów wielu kandydatów, którzy byliby w stanie zainwestować $1,8 miliona, za co przypada aż 12 punktów. Może udałoby się nadgonić braki w kategorii specjalnych osiągnięć w dziedzinach nauki lub sporcie. Ale ogólnie mówiąc, imigranci nie powinni wpadać w kompleksy i czuć się gorsi od „prawdziwych Amerykanów”.
Mirosława Skowrońska
Daty rozpatrywania wiz imigracyjnych we wrześniu 2017
Pierwsza preferencja:
Niezamężne dzieci obywateli USA w wieku ponad 21 lat -05/01/2010
Druga preferencja:
A/ współmałżonkowie i niezamężne dzieci do lat 21 stałych rezydentów - 10/01/2015
B/ dorosłe i niezamężne dzieci stałych rezydentów - 11/01/2010
Trzecia preferencja:
Zamężne dzieci obywateli USA, wraz z rodzinami - 07/08/2005
Czwarta preferencja:
Rodzeństwo obywateli USA, wraz z rodzinami - 01/01/2002
Kategoria: Porady > Imigracyjne
Data publikacji: 2017-08-28