W Pensylwanii, Wisconsin, Nevadzie i Arizonie rywalizacja o prezydenturę w USA jest tak wyrównana, że nawet niewielkie, spójnie głosujące grupy wyborców mogą zadecydować o wyniku.
W szczególności około 800 tys. Polaków zamieszkujących Pensylwanię może wpłynąć na losy wyborów – ocenia prof. Monika Nalepa z University of Chicago.
Kamala Harris próbuje przekonać Polonię
Podczas jednej z debat kandydatka Kamala Harris zwróciła uwagę na Polonię. Zaznaczyła, że w Pensylwanii mieszka duża liczba osób polskiego pochodzenia, którym bliska jest sytuacja Polski i Ukrainy.
Harris wskazała, że w ich interesie byłoby oddanie głosu na nią, co prof. Nalepa określiła jako pierwszą tak wyraźną aluzję do polskiej mniejszości w amerykańskiej polityce.
Harris kontra Trump
W kontekście międzynarodowym różnice między kandydatami są wyraźne. Donald Trump, były prezydent i obecny kandydat na ten urząd, bywa przez wiele osób uważany za prorosyjski.
Kamala Harris z kolei wyraźnie odcina się od Putina: postrzega jego działania jako realne zagrożenie, które należy ograniczyć. Jej polityka opiera się na współpracy w ramach NATO i Unii Europejskiej, bo to według niej kluczowe dla zapewnienia pokoju w Europie i utrzymania suwerenności Ukrainy.
Nalepa dodaje, że wynik amerykańskich wyborów będzie miał daleko idące konsekwencje dla przyszłości kontynentu.
Wewnętrzna polityka w cieniu międzynarodowych tematów
Debata przyniosła niewiele nowych informacji na temat polityki wewnętrznej kandydatów, co zdaniem prof. Nalepy mogło zawieść wyborców oczekujących solidnych argumentów.
Mimo wszystko według Nalepy temat wewnętrzny prawdopodobnie nie odegra kluczowej roli. Jednakże Harris próbowała w jakiś sposób dotrzeć do tych, którzy mogą być zainteresowani wsparciem dla rodzin starających się kupić dom oraz dla małych przedsiębiorstw rozpoczynających działalność. Z kolei Trump przekonywał, że Harris w razie wygranych wyborów będzie kontynuowała politykę Bidena.
Miłosz Magrzyk
źródło zdjęcia: Canva
Kategoria: Wiadomości
Data publikacji: 2024-09-17
