Stany Zjednoczone to kraj względnie młody. Dlatego też nie dziwi - częste w takich przypadkach - przywiązanie jego mieszkańców do historii. Celebruje się tu i otacza opieką wszelkie historyczne miejsca, zabytkowe budynki czy nawet przedmioty.
W każdym - nawet najmniejszym - miasteczku działają muzea, gdzie zaangażowani wolontariusze gromadzą i prezentują artefakty dokumentujące dzieje ich społeczności. Więc gdy mamy do czynienia z miejscem, które było świadkiem zmagań Amerykanów o Niepodległość, możemy być pewni, że jest to dopieszczone, perfekcyjnie - jeśli to tylko możliwe - zrekonstruowane i przekształcone w fantastyczną atrakcję turystyczną. Tak jest w przypadku Fort Ticonderoga, którego odwiedzenie jest nie tylko okazją do odbycia fascynującej podróży w czasie, ale przede wszystkim znakomitym pomysłem na weekendową wycieczkę.
Fort Ticonderoga jest to XVIII-wieczny fort zbudowany na ważnych strategicznie przewężeniach jeziora Champlain w miejscu, w którym krótka grobla pozwala przedostać się na północny koniec jeziora George. Fort kontrolował obie uczęszczane trasy pomiędzy leżącą wówczas w brytyjskiej części Ameryki doliną rzeki Hudsona i leżącą we francuskiej Kanadzie doliną rzeki Świętego Wawrzyńca.
Nazwa „Ticonderoga” pochodzi od irokeskiego słowa „tekontaróken" znaczącego „leżący na skrzyżowaniu dwóch szlaków wodnych”. Fort Ticonderoga był miejscem aż czterech bitew na przestrzeni 20 lat swojej historii, w której znaleźć można ciekawy polski akcent.
Fort w 1755 roku zaczęli budować Francuzi. Nadali mu imię Carillon, która pochodzić miała od szumu pobliskiego wodospadu, przypominającego dźwięk instrumentu muzycznego o tej samej nazwie. Celem budowy fortu była kontrola południowego krańca jeziora Champlain i ochrona przed zajęciem go przez Brytyjczyków. Fort służył także jako miejsce zwycięskich wypadów armii francuskiej - w 1757 roku z jeszcze nie ukończonego Fortu Carillon ruszył zwycięski atak na Fort William Henry.
Zaledwie roku później Brytyjczycy postanowili zdobyć fort i 8 lipca 1758 roku Brytyjczycy pod dowództwem Jamesa Abercrombie przeprowadzili frontalny atak na pracujących poza głównym murem fortu Francuzów. Oddział brytyjski próbował wykorzystać fakt, że wokół fortu wciąż trwały prace budowlane. Potyczka ta zwana jest Bitwą pod Carillon.
Niewielka - bo zaledwie czterotysięczna załoga fortu odparła jednak atak kilkunastotysięcznej brytyjskiej armii. Bitwa ta dała fortowi sławę niezdobytego. Oprócz odwagi obrońców oo porażki Anglików przyczyniła się także zła reputacja jaką mieli okoliczni Indianie - wówczas sprzymierzeńcy Francuzów. Lęk przed ich bezlitosnymi atakami spowodował, że Brytyjczycy wycofali się spod Fortu Carillon w popłochu porzucając dużą część ekwipunku. Francuskie patrole znajdowały buty utopione w błocie a nawet… rannych porzuconych na noszach.Niestety, już w sierpniu następnego roku fort został zajęty przez Brytyjczyków. Pozostał w ich rękach do 10 maja 1775 r., kiedy to śpiący brytyjski garnizon, składający się z 22 żołnierzy, został zaskoczony przez niewielką grupę milicji z Vermont, którzy sami siebie nazywali „Green Mountain Boys”. Koloniści weszli do fortu przez… niezamkniętą bramę a zajęcie fortu odbyło się bez jednego wystrzału!
Dwa lata później 12 maja 1777 roku do znajdującego się wciąż w amerykańskich rękach fortu przybył generał Tadeusz Kościuszko. Polak wysłany został z Albany na polecanie generała Horatio Gatesa, by zapoznać się ze stanem ufortyfikowania Ticonderogi i okolicznych placówek amerykańskich oraz opracować projekt ich wzmocnienia. Miał również sprawdzić możliwości przystosowania okolicznego wzgórza Sugar Loaf do ufortyfikowania i obsadzenia go działami dużego kalibru. Już trzy dni po przybyciu Kościuszko sporządził raport na temat fortyfikacji fortu. Podkreślał w nim przede wszystkim konieczność silnego ufortyfikowania i obsadzenia Sugar Loaf. Niestety, plan Kościuszki nie przypadł do gustu odpowiedzialnemu za fortyfikację Ticonderogi pułkownikowi Jeduthan Baldwinowi. Nie zgodził się on na propozycje Polaka co poskutkowało tym, że zaledwie w lipcu 1777 roku do fortu znów wmaszerowali brytyjscy żołnierze… Po brytyjskiej klęsce pod Saratogą - gdzie dla odmiany pozwolono Tadeuszowi Kościuszce skutecznie zająć się fortyfikacjami polowymi - Fort Ticonderoga stał się zupełnie nieistotny strategicznie i Brytyjczycy ostatecznie opuścili go w 1780 roku.
Znacząca rola fortu w historii amerykańskiej walki o niepodległość znalazła wyraz w wykorzystaniu nazwy jako imienia pięciu różnych okrętów US Navy oraz nazwania tak klasy krążowników. Od 1909 roku Fort Ticonderoga działa jako prężnie działająca atrakcja turystyczna. Znajduje się tu muzeum, King’s Garden czyli piękny ogród kwiatowo / ziołowo - warzywny oraz znakomite centrum edukacyjne, gdzie można na chwilę przenieść się w czasie do dni świetności fortu i samemu wyczyścić muszkiet, reperować żołnierskie, osiemnastowieczne buty, uszyć indiańskie skórzane spodnie, posłuchać wystrzałów z prawdziwych armat, poznać żyjące obok fortu zwierzęta gospodarskie a nawet sprawdzić co francuscy mieszkańcy fortu mieli na talerzach i… w manierkach.
Jednymi ze szczególnie popularnych atrakcji Ticonderogi są także rejs po Lake Champlain na pokładzie łodzi Carillon oraz wycieczka szlakiem The Carillon Battlefield Hiking Trail, który prowadzi przez pole sławnej bitwy z 8 lipca 1778 roku. Warto także zatrzymać się na małą przekąskę w Fort Cafe, gdzie znajdziecie przysmaki produkowane z produktów pochodzących z lokalnych farm, a także ze słynnego King’s Garden.
Więcej informacji o Forcie Ticonderoga i jego atrakcjach na www.fortticonderoga.org
Zuza Ducka
Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem
Data publikacji: 2023-05-31