PLUS

Baner

Wśród kwitnących wiśni

Wśród kwitnących wiśni

Nie ma chyba nic piękniejszego niż wiosenne kwiaty. Nieśmiałe przebiśniegi, kolorowe tulipany, dorodne żonkile czy oszałamiająco pachnące hiacynty. Jednak wszystkie one bledną przy tysiącach różowych, delikatnych kwiatków zdobiących japońskie wiśnie.

Ich piękno od wieków urzekało Japończyków, dziś urzeka Amerykanów, którzy szczególnie chętnie sadzą wiśnie w publicznych parkach i przed budynkami miejskimi. Wzorują się tym samym na najsłynniejszych wiśniach Stanów Zjednoczonych, rosnących w Waszyngtonie nad rzeką Potomac a dokładniej nad brzegami sztucznego jeziora Tidal Basin znajdującego się na terenie sławnego waszyngtońskiego National Mall. Od kilkudziesięciu lat turyści z całego świata przybywają tu na Festiwal Kwitnących Wiśni, chcąc udokumentować ten wspaniały spektakl natury. Dziś wydaje się, że rosły one tutaj od zawsze, jednak droga japońskich drzewek przed oblicze posągu Abrahama Lincolna nie była kolorowa. 

Wszystko zaczęło się od wycieczki do Japonii, jaką w 1885 roku odbyła Eliza Scidmore. Eliza nie była jednak zwykłą turystką. Była reporterką, geografką i fotografką, a na dokładkę pierwszą kobietą zasiadającą w radzie słynnego amerykańskiego National Geographic Society. Panna Scidmore tak zachwyciła się delikatnymi drzewkami sakura, że po powrocie do kraju stała się zapaloną orędowniczką sprowadzenia ich do USA. Niestety, mimo swoich osiągnięć i pozycji była „jedynie kobietą” i jej postulaty były kwitowane co najwyżej życzliwym uśmiechem. Na szczęście była jeszcze jedna osoba, która podobnie jak Eliza zakochała się w japońskich drzewkach. Był nią David Fairchild - botanik, podróżnik i … szpieg działający na zlecenie United States Department of Agriculture. Na czym polegała jego misja? Otóż na przełomie XIX i XX wieku amerykańskie rolnictwo przeżywało zastój - uprawiano głównie kukurydzę, owies i zboże. Na tej monotonii cierpiała nie tylko kiesa rolników, ale także… kubki smakowe Amerykanów. Podczas gdy w Europie rozpoczął się szał na egzotykę i gdy zajadano się figami, daktylami i curry, Amerykanie wciąż jedli cornbread i owsiankę. Zadaniem Fairchilda było znalezienie nowych gatunków roślin, które będą w stanie ożywić amerykańskie rolnictwo. Szpieg - botanik wywiązał się z tego zadania znakomicie! To dzięki niemu w USA uprawiane się dziś między innymi awokado, mango i daktyle. Fairchild był jednak nie tylko naukowcem - był także estetą. Podobnie jak Eliza Scidmore zachwycił się drzewkami sakura (posadził ich kilkaset w swojej posiadłości w Maryland) i poparł jej pomysł o oficjalnym sprowadzeniu ich do Stanów Zjednoczonych. Sprawie sprzyjała… polityka. Nowa prezydentura energicznego Teddy’ego Roosevelta przynosiła nadzieję na zmiany. Zmian wyczekiwało także święte amerykańskie wzgórze - czyli The Mall, które w tamtym czasie prezentowało się raczej mizernie.

Olbrzymie budynki tonęły powiem nie w tonach kwiecia a… błota. Było szaro, buro i przygnębiająco.  Zatem kiedy Fairchild wystosował oficjalną propozycję o wykorzystanie japońskich wiśni do przeprowadzenia „wizualnego liftingu” spotkał się z pozytywnym przyjęciem. Co nie dziwi, gdyż prezydent Roosevelt był wówczas zaangażowany w zakończenie wojny rosyjsko – japońskiej, gdzie Stany Zjednoczone pełniły rolę mediatora i chociaż wywalczony pokój nie przypadł raczej do gustu samym Japończykom, to burmistrz Tokio Yukio Ozaki postanowił i tak wyrazić swoją wdzięczność i w 1910 roku przesłał do USA podziękowania w postaci 2 tysięcy wiśniowych drzewek. Jaki był w całej tej operacji udział Fairchilda zapewne nigdy się nie dowiemy - wiadomo, dyplomacja to świat tajemnic - tym niemniej jego pomysł upiększenia The Mall prawie od razu udało się zrealizować. Dlaczego prawie? Otóż drzewka przysłane przez Ozakiego były co prawda piękne i dorodne, jednak jednocześnie były poważnie zainfekowane przez grzyby i żarłoczne insekty. Nie było wyjścia - wszystkie drzewka trzeba było… spalić. Publicznie spalić prezent od sojusznika? To groziło konfliktem dyplomatycznym na dużą skalę. Na szczęście Japończycy wykazali się sporym wyczuciem i poczuciem humoru, żartując, że oto Amerykanie rozpoczęli nową tradycję hucznego palenia drzewek owocowych. Zawstydzony burmistrz Ozaki szybko naprawił gafę i wysłał następne drzewka - tym razem wolne od pasożytów. I tak w 1912 roku nad brzegami rzeki Potomac podczas skromnej ceremonii Pierwsza Dama Mrs. Taft, Eliza Scidmore i David Fairchild wspólnie zasadzili pierwsze wiśnie sakura. Jak wszyscy wiemy, przyjęły się one znakomicie - co wydaje się wręcz nieprawdopodobne do dziś kilka z tych pierwszych drzewek nadal żyje i każdej wiosny zachwyca turystów swoimi pięknymi kwiatami. 

Nie musimy jednak jechać do Waszyngtonu, żeby rozkoszować się urodą kwitnących wiśni! Oto gdzie można je w tym roku podziwiać w Nowym Jorku:

Brooklyn Botanic Garden

Central Park,

Roosevelt Island Cherry Walk,

Hunters Point South Park,

Sakura Park,

 Flushing Meadows Corona Park,

Riverside Park,

Green - Wood Cemetery.

 

Zuza Ducka

Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem

Data publikacji: 2022-04-11

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.