Zeszłoroczny sezon grypowy był w USA bardzo łagodny. Obecny zapowiada się już normalnie.

W zeszłym roku w USA, podobnie jak w wielu innych państwach na świecie, odnotowano drastycznie mniej przypadków grypy niż w innych państwach. Do dzisiaj naukowcy nie ustalili dlaczego tak się stało, ale większość podejrzewa o to pandemię COVID-19. Zdaniem ekspertów na zmniejszenie ilości infekcji wirusami grypy mogły mieć wpływ restrykcje wprowadzone w walce z chińskim koronawirusem. Inni podejrzewają, że sam SARS-CoV-II w jakiś sposób przeszkodził wirusom grypy w infekowaniu.

Cokolwiek nie byłoby przyczyną, wygląda na to, że tegoroczny sezon zapowiada się już normalnie. Według danych opublikowanych w poniedziałek przez CDC najtrudniejsza sytuacja jest w stolicy USA. Liczba stanów o dużej aktywności wirusów grypy wzrosła z trzech do siedmiu i obejmuje już Nowy Meksyk, Kansas, Indianę, Nowy Jork, New Jersey, Tennessee, Georgię i Południową Dakotę.

Odnotowano już także zgony z powodu grypy dwójki dzieci. Dla porównania w zeszłorocznym sezonie grypa zabiła w USA tylko jedno dziecko. W 2019 było ich za to aż 199, a rok wcześniej 144. Lynnette Brammer, która w CDC śledzi grypopodobne choroby powiedziała agencji AP, że te zgony to „smutne przypomnienie” jak poważną chorobą może być grypa. Dodała, że tegoroczna mutacja wirusa grypy zdaje się być szczególnie niebezpieczna dla dzieci i seniorów, ale podkreśliła, że na razie jest za wcześnie na pewność.

Brammer podkreśliła, że najlepszą metodą chronienia się przed grypą jest przyjęcie szczepionki. Przyznała jednak, że praktyczny brak grypy w zeszłym sezonie może utrudnić opracowanie jej wersji, która będzie dobrze chronić przed obecnymi mutacjami. Dodała, że w warunkach szalejącej pandemii, która mocno nadwerężyła służbę zdrowia, chronienie się przed grypą staje się szczególnie ważne.

Kategoria: Wiadomości > USA

Data publikacji: 2021-12-28