W ostatnim roku w Stanach Zjednoczonych zaobserwowano spadek liczby młodych osób korzystających z elektronicznych papierosów. Na pewno swój udział mają w tym również szkoły, które różnymi sposobami walczą z młodymi palaczami.
W niektórych amerykańskich szkołach wprowadzono detektory waporyzatorów, które przypominają tradycyjne czujniki dymu. Detektory potrafią wykryć dym z e-papierosów, w tym z substancji zawierających THC lub CBD, i wówczas natychmiast przesyłają alert w postaci wiadomości e-mail lub SMS do władz szkoły. Niektóre urządzenia są także w stanie wykrywać głośne dźwięki, które mogą świadczyć o bójce.
Uczeń będzie miał kłopoty
Uczniowie przyłapani na wapowaniu zazwyczaj są przeszukiwani, a jeśli znalezione zostanie urządzenie do wapowania, to grozi im zawieszenie. Dodatkowo, muszą wziąć udział w kursie edukacyjnym na temat szkodliwości wapowania.
Niektórzy przedstawiciele społeczeństwa, w tym Amerykańska Unia Wolności Obywatelskich, nie podzielają zachowań ingerujących w prywatność uczniów nawet w jak najmniejszym stopniu. Według nich inwazyjne przeszukania i przejmowanie prywatnego mienia uczniów mogą na dobre podważyć zaufanie młodych ludzi do nauczycieli i administracji szkolnej.
Fałszywy alarm to rzadkość
Producent systemu HALO, IPVideo Corp., którego detektory są wykorzystywane m.in. w szkole w Lincoln, ma pewność co do produktu. Jego zdaniem ta technologia jest bardzo dokładna; osiąga nawet 93 proc. skuteczności. Fałszywe alarmy są rzadkie, choć zdarzają się sytuacje, w których uczniowie próbują obejść system, np. wdmuchując dym do butelek czy ubrań.
Mimo że te systemy zyskują na popularności, niektóre szkoły zgłaszają problemy z „fałszywymi pozytywami”, np. w przypadku wykrycia zapachów perfum. Jednak z każdym rokiem technologia staje się coraz bardziej precyzyjna, a liczba incydentów związanych z wapowaniem w szkołach wyraźnie spada. Dlatego wszystko idzie ku dobremu.
Miłosz Magrzyk
źródło zdjęcia: Canva
Kategoria: Wiadomości
Data publikacji: 2024-09-19