
Nowy Jork - tłum, zgiełk, natłok kolorów, dźwięków i zapachów. Korki, klaksony, beton i tony śmieci. Tak zwykliśmy postrzegać metropolię i jej najbliższe okolice.
Kiedy przepychamy się przez tłum w metrze wielu z nas marzy o bezludnej wyspie, ucieczce na Florydę albo jeszcze lepiej - w polskie Bieszczady. Jednak nie trzeba podejmować tak radykalnych działań - czasem wystarczy wybrać się troszkę dalej, choćby na drugi brzeg rzeki Hudson lub na północ stanu, by odnaleźć raj, przy którym bledną Everglades czy zatłoczone o każdej porze roku Niagara Falls. To tzw. Upstate New York, Góry Catskill i Adirondacks.
Oszałamiająca i wszechobecna zieleń, imponujące wodospady, leśne zakątki, monumentalne skały, szemrzące strumyki, zapierające dech w piersiach zachody słońca… Są to miejsca, które przez wieki inspirowały rzesze artystów, poetów i pisarzy. Warto pamiętać, że piękno amerykańskiej przyrody w jej najwspanialszej odsłonie mamy dosłownie tuż za rogiem. Czyż nie było by wspaniale wyrwać się z betonowej dżungli i dać mu się uwieść? Zapraszamy za wyprawę śladami Hudson River School - grupy artystów, którzy jako pierwsi postanowili uwiecznić nowojorskie krajobrazy czym rozsławili je na całym świecie!
Wszystko zaczęło się 200 lat temu, kiedy to młody angielski imigrant Thomas Cole’a (1801-1848), pierwszy raz stanął u stóp Gór Catskill i całkiem stracił dla nich głowę. Cole był synem kupca, który jednak nie odnajdywał się w rodzinnym fachu i postanowił zostać artystą. Uczył się sam - z ogólnie dostępnych podręczników rysunku dla amatorów, jednak szybko okazało się, że drzemie w nim prawdziwy talent. Cole najbardziej w swoim życiu kochał trzy rzeczy - sztukę, przyrodę i swoją żonę Mary, z którą zbudował wyjątkowy dom niedaleko brzegów Hudson River. Oddanie swojemu artystycznemu powołaniu i konsekwencja w ukazywaniu piękna przyrody szybko sprawiły, że Thomas Cole stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich artystów. Dziś uznawany jest on za twórcę Hudson River School - czyli wspomnianego amerykańskiego ruchu artystycznego tworzonego przez grupę pejzażystów, których estetyka była inspirowana romantyzmem. Obrazy członków grypy przedstawiały głównie dolinę rzeki Hudsona i przyległe tereny, takie jak góry Catskill, Adirondack i Góry Białe w New Hampshire.
Skąd u Cole’a i jego następców taki zachwyt nad dziką przyrodą? Pamiętajmy, że połowa XIX wieku to z jednej strony czas romantycznych wizji, mesmeryzmów, przekonania o przewadze ducha nad siłą „szkiełka i oka” a z drugiej intensywny rozwój nauki i galopująca industrializacja. Dla Cole’a wychowanego w Anglii - kolebce rozwoju technologicznego tamtych czasów - amerykańska przyroda wydawała się tak piękną, dziewiczą i dziką, że przywodziła mu na myśl biblijny raj. Wiedząc jak łatwo natura może zostać nieodwracalnie zniszczoną przez człowieka, postanowił uwieczniać jej piękno przy okazji wpisując się swoją sztuką w idee głoszone przez współczesnych mu pisarzy jak Henry Davida Thoreau i Ralph Waldo Emerson.
Do pełnego pasji i zaangażowania Cole’a szybko dołączyli inni artyści - jego znakomity uczeń Frederic Edwin Church (1826 – 1900) a także Asher Durand czy Albert Bierstadt. Wszystkich artystów reprezentujących Hudson River School łączyło umiłowanie natury i wiara, że przyroda w postaci amerykańskiego krajobrazu jest niewypowiedzianą manifestacją Boga. Uważali też, że prawdziwa sztuka nie powstaje jedynie w zaciszu pracowni, dlatego - ku zaskoczeniu innych ówczesnych artystów - brali torby, ołówki, szkicowniki i wygodne buty i wyruszali w góry, by tam szukać najwspanialszych widoków i inspiracji. Można zatem powiedzieć, że dostrzegający znaczenie tzw. ”malowania z natury” członkowie Hudson River School wyprzedzali europejskich impresjonistów!
Obrazy członków ruchu dziś znajdują się w największych muzeach świata i zajmują poczesne miejsce w historii amerykańskiej sztuki. Brzmi to bardzo dostojnie, jednak nie powinno nas przerażać i powstrzymywać przed wyruszeniem w ich ślady - jeśli nie artystycznie to chociaż… turystycznie. Okazuje się bowiem, że niektóre widoki i krajobrazy które możemy zobaczyć na ich obrazach wyglądają dziś niemal tak samo jak niemal 200 lat temu!
W internecie istnieje fascynująca strona www.hudsonriverschool.org, czyli The Hudson River Art Trail, poświęcona lokalizacjom uwiecznionych na obrazach artystów słynnej szkoły. Strona jest znakomitym wirtualnym przewodnikiem, dzięki któremu wiemy, że w stanie Nowy Jork wciąż istnieje aż 26 miejsc, które można odwiedzić by nie tylko dać się zachwycić pięknu przyrody, ale także by porównać piękno żywego krajobrazu z tym uwiecznionym na płótnach przez członków „szkoły”.
Co więcej, zaledwie kilka kilometrów od siebie - po przeciwnych stronach Hudson River - znajdują się wspaniale zachowane domu dwóch czołowych przedstawicieli grupy, czyli Thomasa Cole’a i jego ucznia Frederica Edwina Churcha. Oba są niezmiernie ciekawe i tak różne jak rożne były charaktery i życiorysy obu twórców - dom Cole’a ujmuje spokojem i sielską atmosferą podczas gdy monumentalna „Olana” Churcha to wcielenie niespokojnego, dramatycznego ducha.
Obydwa domy można zwiedzać - przy czym w przypadku „Olany” warto przygotować się na dłuższą wycieczkę, gdyż jest to konstrukcja tak duża i tak niesamowicie zaprojektowana, że bez znudzenia można po niej spacerować godzinami. W budynku znajduje się także olbrzymia kolekcja dzieł sztuki oraz pamiątek z podróży, których wciąż poszukujący nowych inspiracji Church odbył w ciągu swojego życia kilkadziesiąt.
Zwłaszcza teraz, wiosną, szczególnie gorąco zachęcamy do takiej wycieczki szlakiem przyrody zaklętej w sztuce. Kto wie, czy jej piękno nie poruszy w Was jakiś artystycznych strun? A na wypadek gdybyście potrzebowalibyście natchnienia, to już wiecie, gdzie można go szukać!
Olana State Historic Site
5720 NY-9G, Hudson, NY 12534
Thomas Cole National Historic Site
218 Spring St, Catskill, NY 12414
Zuza Ducka
Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem
Data publikacji: 2023-04-27