Walentynki! Wszyscy wiemy, że jest to święto, które cieszy każdego handlowca.
I nic dziwnego - według National Retail Federation, Amerykanie z okazji Valentine’s Day planują w tym roku wydać na prezenty, restauracje inne celebracje ok $165 na osobę, co w skali krajowej wyniesie ok. 22 bilionów dolarów! Brak pomysłu na to czym obdarować ukochaną osobę lub jak sprawić, by ten wyjątkowy dzień zapamiętała na długo co roku już w styczniu spędza sen z powiek wielu osobom. Często przy tym okazuje się, że wystawnym Walentynkom nie sprzyja brak odpowiednich funduszy, czasu lub zdrowia… I co wtedy? Mamy podpowiedź - co powiecie Państwo na podróż w czasie i świętowanie Dnia świętego Walentego po wiktoriańsku? Walentynki w ich współczesnej odsłonie są przecież pamiątką po czasach, kiedy okazywanie uczuć było skomplikowaną i fascynującą miłosną grą. Może w tym roku warto w nią zagrać?
XIX wiek w Stanach Zjednoczonych to czas rozkwitu klasy średniej, która zakochana była wówczas we wszystkim co zamorskie - a zwłaszcza brytyjskie. Zakochała się także w brytyjskich Walentynkach - walentynkowych kartkach, rytuałach i celebracjach. Równocześnie tak się złożyło, że początek XIX wieku to początek romantyzmu w Europie. Pojawia się powieść gotycka, młody Werter zabija się z miłości, „książki zbójeckie” przewracają młodzieży w głowach a Wichrowe Wzgórza budzą tęsknotę za niebezpiecznymi romansami. Tymczasem rzeczywistość skrzeczała. Do XIX wieku pojęcie miłości romantycznej było obecne jedynie w poezji i nie miało raczej związku z małżeństwem. O zamążpójściu decydował ojciec lub opiekun panny młodej i działało ono na zasadzie kontraktu. Sprawy finansowe, biznesowe i tytularne grały tu podstawową rolę. Co zatem zrobić z tym nagłym ogólnoeuropejskim wybuchem uczuć romantycznych, które mogłyby nie daj Boże pokrzyżować plany poślubienia „dobrej partii”? Trzeba je było „ucywilizować” i oswoić. Z pomocą przyszły Walentynki. A dokładniej - walentynkowe kartki i upominki. Można było dzięki nim bezpiecznie wyrazić swój afekt i choćby połowicznie i symbolicznie nawiązać „relację” z wybrankiem lub wybranką nie powodując towarzyskiego trzęsienia ziemi.
Pierwsze kartki walentynkowe pojawiły się w Europie w latach 30-tych XIX wieku. Były to prawdziwe dzieła sztuki. Często ozdabiane były koronkami, atłasami, sreberkami czy piórkami. Ich wykonanie zajmowało sporo czasu ale także z pewnością dawało sporo satysfakcji. W dzisiejszych czasach, kiedy w sklepach mamy dostęp właściwie do wszystkich możliwych materiałów wykonanie podobnej kartki jest nie tylko jak najbardziej możliwe, ale także przede wszystkim zdecydowanie prostsze. Jeśli zdecydujecie się w tym roku zamiast gotowej kartki walentynkowej ze sklepu obdarować ukochaną osobę własnoręcznie wykonaną kartą możecie być pewni, że zostanie ona w pamięci na długo!
Nie pisaliście nigdy listów miłosnych? Może czas to zmienić? W czasach wiktoriańskich Amerykanie prześcigali się w jak najbardziej eleganckim i poetyckim przekazywaniu sobie uczuć drogą listowną. Podobnie jak w przypadku kartek walentynkowych w przypadku romantycznego listu wszystko miało znaczenie - wybór papieru, rodzaj pisma, dodatki, jak na przykład suszone kwiaty, które wkładano do koperty. Z pewnością spotkaliście się Państwo z pachnącym papierem listowym. To pamiątka po dziewiętnastowiecznej tradycji skrapiania papieru ulubionymi perfumami nadawczyni listu, które to miały wywołać prawdziwy zawrót głowy u czytającego go adresata. Może warto w tym roku tego spróbować? Kto wie - może to naprawdę działa?
Pisanie listów dobrze Wam idzie? W takim razie może zaskoczycie swoją Walentynkę kolejnym wiktoriańskim wynalazkiem jakim były tzw. „puzzle purses”. Na ten niezwykły upominek składała się seria listów miłosnych, które z jednej strony miały być czytane osobno, ale jednocześnie złożone razem tworzyły piękny wzór (coś na kształt układanki „piekło -niebo”) i osobne przesłanie. Tworzenie „puzzle purses” jest dość pracochłonne, ale efekt jest fantastyczny. Jeśli chcecie w tym roku stworzyć podobne puzzle zerknijcie po wskazówki na stronę internetową www.VictorianTreasury.com.
Kolejnym walentynkowym pomysłem, który przyjął się w dziewiętnastowiecznej Ameryce i przetrwał do dziś jest obdarowywanie ukochanej osoby ręcznie wykonanym pudełeczkiem na czekoladki. Podobno pomysłodawcą tego podarunku był sam Richard Cadbury, dziedzic słynnego brytyjskiego czekoladowego imperium. Uznał on - i słusznie - że sprzedawanie czekoladek w ozdobnych pudełkach - najlepiej w kształcie serca, sprawi, że klienci będą wykorzystywać je na przechowywanie innych bliskich sercu rzeczy - jak na przykład listy miłosne. Dziś, kiedy dostęp mamy właściwie do wszystkim rękodzielniczych i artystycznych materiałów wykonanie takiego pudełka może być prawdziwą przygodą. A jeśli włożycie do niego własnoręcznie upieczone ciasteczka, bądźcie pewni, że nikt Wam się nie oprze!
A teraz coś dla Panów. Wiecie, że kupowanie biednych sklepowych czerwonych różyczek to niekoniecznie jest coś, co uwiedzie Waszą Walentynkę, prawda? Może zatem w tym roku warto dać się zainspirować wiktoriańską mową kwiatów? Podobnie jak w przypadku listów i kartek miłosnych wszystko w bukietach miało wówczas znaczenie. Od rodzaju kwiatów, po ich liczbę i kolor. I może będzie to dla Was zaskoczeniem, ale czerwone kwiaty były wówczas uważane za dość… wulgarne i nieeleganckie. Stanowiły bowiem bardzo mocną deklarację, która obrażała delikatność dziewiętnastowiecznych panien . Dlatego też, jeśli pragniecie zaskoczyć swoją wybrankę czymś nowym, podarujcie jej… bukiet fiołków. W wiktoriańskiej mowie kwiatów - w zależności od koloru - symbolizowały one bowiem niewinność (białe) lub wierność (fioletowe). Inną wyrafinowaną opcją jest także bukiet z bzów, forsycji, azalii lub tulipanów - koniecznie w liczbie nieparzystej!
Jeśli spodobały Wam się nasze pomysły na wiktoriańskie walentynki, zerknijcie na stronę www.VictorianTreasury.com. Tam znajdziecie ich jeszcze więcej!
Zuza Ducka
Kategoria: Ciekawostki
Data publikacji: 2023-02-14