30-letni mężczyzna został zmiażdżony przez niesprawną windę. Do tragicznego wypadku doszło w luksusowym wieżowcu na Manhattanie w Nowym Jorku.
W czwartkowy poranek 30-letni Samuel C. Waisbren wychodził z windy do lobby kiedy ta zaczęła nagle opadać. Mężczyzna próbował złapać się ramy windy, ale ona wciąż zjeżdzała, w efekcie utknął pomiędzy kabiną windy a szybem i zmarł na skutek licznych obrażeń szyi i klatki piersiowej.
W tym samym czasie windą jechali rownież inni lokatorzy, nie odnieśli żadnych obrażeń. Wiadomo na razie, że z windą były problemy już wcześniej. Mieszkańcy twierdzą, że w środę wieczorem, czyli tuż przed tragicznym wypadkiem, winda wciąż się blokowała. Wieżowiec Manhattan Promanade to luksusowy budynek, gdzie lokatorzy płacą wysoki czynsz.
Ekspert ds. bezpieczeństwa wind, Kevin Doherty powiedział w rozmowie z "New York Post", że "przyczyna wypadku musiała być związana z błędem ludzkim". Po obejrzeniu nagrania wyjaśnił, że zabezpieczenia dźwigów osobowych zapobiegają ruchowi windy, gdy drzwi w niej się otworzą.
Kevin Doherty, który badał setki przypadków awarii dźwigów, stwierdził, że podobne zdarzenia zawsze dotyczyły "manipulowania obwodami bezpieczeństwa wind w maszynowni".
Ludzie są zdruzgotani tą tragedią. Samuel przyjechal do Nowego Jorku z Milwaukee 6 lat temu. Trwa śledztwo w sprawie wypadku. Zarządzająca budynkiem firma nie wypowiada się w mediach.
UL
Kategoria: Wiadomości > Metropolia
Data publikacji: 2019-08-27