
„Mądrzy ludzie siedzą w domu” - pisał kilka lat temu Wojciech Eichelberger. Właściwie oceniając ostatnie warunki pogodowe to święta prawda, ale nie o śniegu i nie o zapasach żywności mowa.
Mowa o domu — nieodzownym elemencie naszego bytu. W literaturze, sztuce, muzyce, dom zawsze istniał jako miejsce powrotu, bezpieczeństwa, jako symbol odrodzenia, nawiązania do własnych korzeni i zespolenia z tym, co w nas zupełnie podstawowe.
Dla nas Polaków dom ma szczególne znaczenie. Trudno nam się przeprowadzać, zmieniać. Właściwie jedna solidna przeprowadzka za Ocean w życiu wystarczy. Jeden trud budowania nowego domu, nie na ojcowiźnie, nie na ziemi dziadków i pradziadków wystarczy w zupełności. Tam, gdzie dom — budujemy życie, choć wszyscy inni robią odwrotnie.
W poszukiwaniu pracy, miłości, przygód zmieniają miejsca zamieszkania, w każdym z nich zostawiając trochę siebie. Swoje marzenia, nadzieje i tęsknoty, smutki oraz dobre chwile. A my wszystko to skrzętnie przez lata chowamy w swoim domu. Można się zdziwić, że tyle pomieści. Kiedy zaczynam tęsknić za Polską w pierwszej kolejności tęsknię za domem, który rósł razem ze mną.
Kiedy byłam mała poprosiłam tatę, aby pozwolił mi się pobawić w dole wykopanym na fundamenty. Owszem i pozwolił mi, ale w niedługim czasie wydostał mnie zapłakaną z już nie tak atrakcyjnego miejsca zabaw. W ten oto sposób, na kilku dziecięcych łzach wyrósł dom. Dom, którego drzwi były zawsze otwarte dla wszystkich. W świecie umówionych, ustalonych i zaplanowanych wizyt właśnie tego nam brakuje. Spontanicznych odwiedzin, obiadów, którymi wykarmić można było licznych niezapowiedzianych gości, radości ze wspólnie spędzonego czasu. Domy się zamknęły.
Dzieciom nie robi się już urodzin w domach, bo to wymaga trudu (przygotowanie, cała ceremonia plus sprzątanie). Młodzież nie spotyka się na randki w domach, bo można niechcący natknąć się na kogoś ze starszyzny zadającego niewygodne pytania. Dorośli domy traktują jak twierdze, są nieufni, bo czasy są takie, że nie wiadomo, kto do domu wejdzie i co z niego wyniesie. Taka prawda.
Dom może być źródłem wielkiej radości: sam fakt, że go mamy, powinien ustawiać nas w pozycji dziękczynnej; w końcu nie każdy ma takie szczęście. Ale kiedy już go mamy, pamiętajmy, że i jemu od nas się coś należy, że i on czeka na mały remoncik. Taki duchowy. To, że czysty i zadbany nie zawsze przecież znaczy, że szczęśliwy. Szczęśliwy dom to taki, gdzie ludzie mają dla siebie czas, gdzie słychać rozmowy i śmiech. To taki, gdzie, zanim ktoś zapuka, słychać serdeczne "proszę". Bo dom to miejsce niezwykłe i bardzo ważne dla ogólnego dobrostanu.
W domu ładujemy akumulatory, spotykamy się sami ze sobą. Dlatego warto w nim czasem posiedzieć; przyjrzeć się sobie, bez maski, bez figury, którą przyjmujemy na zewnątrz. W domu — jeśli jest to dobry dom — jest bezpiecznie, spokojnie i twórczo. A najważniejsze, żeby w domu była miłość. Można nie mieć wielu rzeczy na świecie, jednak kiedy ma się miłość, wszędzie jest się u siebie, wszędzie można stworzyć prawdziwy, ciepły dom.
Mądrzy ludzie budują mądre domy. Mieszkają w nich z miłością, wracają z przyjemnością, a wychodzą naładowani dobrą energią i spokojem. Chyba inny dom nie ma sensu. Chyba inny dom, nawet nie jest domem.
Ewa Wójcik-Szczech
Kategoria: Ciekawostki
Data publikacji: 2019-03-05