PLUS

Baner

Koniec dynastii Clintonów?

Koniec dynastii Clintonów?

Stany Zjednoczone nigdy nie miały królów, ale miały prezydenckie dynastie: Adamsów, Rooseveltów, Bushów oraz Clintonów.

Wyborcza noc w Stanach Zjednoczonych zakończyła się inaczej, niż przewidywały media, komentatorzy i wielu polityków na całym świecie. Hillary Clinton, ubiegająca się o fotel prezydenta USA, typowana była na faworytkę. Okazało się jednak, że poparcie dla kontrowersyjnego miliardera Donalda Trumpa było mocno niedoszacowane i to właśnie on przeprowadzi się w styczniu do Białego Domu.

Hillary Rodham i Bill Clinton poznali się na studiach w latach 70., na zajęciach z praw obywatelskich w Szkole Prawniczej Uniwersytetu Yale. Ślub wzięli 11 października 1975 roku. Rok wcześniej Hillary podjęła odważną decyzję i dla Billa porzuciła Waszyngton i Boston, gdzie studiowała i pracowała. Postanowiła przeprowadzić się do przyszłego męża, który mieszkał wtedy w Arkansas. Kiedy Bill został gubernatorem stanu Arkansas, Hillary zdobyła sporą popularność. W 1992 roku Clinton został prezydentem, ona Pierwszą Damą Stanów Zjednoczonych.

W politycznej karierze Clintonów nie brakowało kryzysowych momentów. W 1998 roku media ujawniły romans prezydenta ze stażystką z Białego Domu, Moniką Lewinsky. Bill cudem uniknął odwołania z pełnionej funkcji. Małżeństwo Billa i Hillary jednak przetrwało. Jedni uważają, że zwyciężyła ich miłość, inni twierdzą, że para od lat jest ze sobą tylko dla kariery. Niektórzy podejrzewają ich o pakt: Hillary została z Billem i nie zniszczyć jego kariery w zamian za to, że mąż wesprze ją po latach w jej własnej kampanii wyborczej.

Hillary to pierwsza i jedyna była Pierwsza Dama, która po kadencji męża zdecydowała się ubiegać o publiczne stanowiska, a także pierwsza kobieta wybrana na senatora ze stanu Nowy Jork. Od lat nikogo nie dziwi jej obecność w czołowych gazetach newsowych i politycznych. To także jedna z najlepiej wykształconych amerykańskich polityczek - skończyła doktorat z prawa na prestiżowym Yale. Ma bogaty dorobek tekstów naukowych i na koncie 6 popularnych książek. A magazyn Forbes umieścił ją na drugim miejscu listy najbardziej wpływowych kobiet świata 2016 roku. Jak się okazuje, to jednak za mało by wygrać wybory.

Po zakończeniu prezydentury Billa, w 2001 roku Hillary została senatorem z Nowego Jorku. W 2008 roku ubiegała się o nominację prezydencką z ramienia Partii Demokratycznej, ale przegrała rywalizację z Barackiem Obamą. Została potem szefową amerykańskiej dyplomacji - sekretarzem stanu - w administracji prezydenta Obamy. Pełniła tę funkcję do początku 2013 roku, gdy ustąpiła ze stanowiska z powodów zdrowotnych.

W 2015 roku ujawiono, że Hillary Clinton jako sekretarz stanu wysyłała służbowe, poufne maile z prywatnego serwera pocztowego w swoim domu. Śledztwo ws. maili wszczęło FBI, ale po analizie korespondecji uznano, że nie podstaw do postawienia Clinton zarzutów. Sprawa ta położyła się jednak cieniem na wizerunku kandydatki Demokratów.

Kontrowersje wzbudzało też finansowanie charytatywnej fundacji Clintonów. Miała ona otrzymywać z zagranicy bardzo wysokie donacje od państw, które Departament Stanu USA uznał za łamiące prawa człowieka. W kampanii zarzucano Clinton także faworyzowanie firm, które wsparły fundację w czasie, gdy była ona sekretarzem stanu. Clintonowie przyznali np., że w 2011 roku przyjęli 1 milion dolarów jednego z darczyńców z pominięciem prawa (Clinton nie poinformowała o tym fakcie Departamentu Stanu).

To, co obecnie obserwujemy, to koniec dynastii politycznej Clintonów, podczas której mało było światła, za to wiele cieni. Przegrana Hillary oznacza porażkę cynicznej arogancji władzy, która uwierzyła w to, że jest nie do pokonania i pokazuje, że Ameryka odrzuciła precz – system skorumpowany i przestępczy.

Hillary Clinton schodzi ze sceny w zasłużonej niesławie. "Stado nędzników (deplorables)"– jak Clinton nazwała zwolenników Trumpa – zmusiło ją do kapitulacji i do ucieczki. "Nędznicy" – należą do tej części narodu amerykańskiego, której Clintonowie nigdy nie rozumieli i którą zawsze pogardzali.

69-letnia Clinton odniosła wielką porażkę. Mało prawdopodobne, że podniesie się po nokaucie z Donaldem Trumpem. Po 30 latach rządów nadchodzi koniec ery Clintonów.

Była pierwsza dama potrafi jak mało kto skupiać na sobie uwagę mediów, nawet wtedy gdy ponosi spektakularną porażkę. Mimo historycznego zwycięstwa Donalda Trumpa większość stacji telewizyjnych i gazet koncentrowała się w środę na tym, co będzie z Hillary Clinton.

W pierwszym wystąpieniu po przegranych wyborach na urząd prezydenta Hillary Clinton powiedziała, że jest rozczarowana swoją porażką.

- To nie jest wynik, jakiego oczekiwaliśmy i na który tak ciężko pracowaliśmy. Żałuję, że nie wygraliśmy tych wyborów w imię wartości, jakie podzielamy i wizji, jaką mamy dla naszego kraju - powiedziała kandydatka Demokratów w hotelu na Manhattanie, gdzie spotkała się w środę po południu ze swoim sztabem i współpracownikami. Było to jej pierwsze publiczne wystąpienie od ogłoszenia jej przegranej w wyborach. Opóźnione kilka godzin zresztą. Nie wypowiedziała się zaraz po ogłoszeniu wyników, jak to jest w zwyczaju.

"My Naród" – tymi słowami rozpoczyna się najpiękniejsza Konstytucja świata, tj. ta przy pomocy której Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych zapisali akt niepodległości i "zagwarantowania dobrodziejstw wolności dla nas samych i dla naszych potomków".

Nigdy wcześniej, wyrażenie "My Naród" nie było tak aktualne jak w obecnej chwili, jako że naród amerykański pokazał, że potrafi pokonać élite, która zawładnęła Ameryką, że potrafi obezwładnić intrygantów, którzy zdominowali mass-media, karierowiczów z Wall Street, intelektualistów – hipokrytów, zarozumiałą arogancję historycznej mniejszości.

Trump dziedziczy Amerykę, bedącą w samym centrum kryzysu - pomimo narracji propagandy main-streamowej. Obama, laureat pokojowej nagrody Nobla wciągnął USA w absurdalne wojny, dyskredytując międzynarodowy prestiż kraju a także jego wiarygodność. Nadzieje narodów zasypał "humanitarnymi" bombami, oraz pomógł terroryzmowi w jego rozwoju, zamiast go zwalczać. Ponadto pozostawia za sobą kraj, w którym wybuchły konflikty rasowe - nie widziane w Ameryce od 40 lat, podziały w społeczeństwie, zadłużenie publiczne o wysokości 20 miliardów dolarów,

Któż to wie, czy dzisiejszy, najbardziej nieprawdopodobny amerykański prezydent zdoła dogłębnie zmienić Amerykę. Jedno jest pewne, a mianowicie, że jego zwycięstwo jest zwycięstwem "We the people" – przeciwko jakiejkolwiek elicie.

Kategoria: Wiadomości > USA

Data publikacji: 2016-11-10

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.