W sobotnim pożarze Kurtis i Caitlin Sharp z Arkansas stracili nie tylko dom i cały majątek, ale też najważniejszą osobę w ich życiu - niespełna 2-letniego synka.
Cała rodzina była na zewnątrz, gdy około 17.00 wybuchł pożar. Małżonkowie wzywali pomocy i sami próbowali gasić płomienie, przez co spuścili z oczu 23-miesięcznego syna.
Niespełna 2-letni chłopiec o imieniu Loki zrozumiał, że w domu dzieje się coś strasznego. Przerażone dziecko postanowiło uratować swojego ukochanego psa. Chłopczyk wbiegł prosto w ogień z zamiarem uratowania czworonożnego pupila z płonącego budynku. Niestety, jego poświęcenie skończyło się ogromną tragedią: mały bohater spalił się żywcem. Po zakończonej akcji gaśniczej strażacy odnaleźli jego zwęglone ciało.
Ojciec Lokiego przyznał w rozmowie z lokalnymi mediami, że szczeniak próbował za wszelką ceną ochronić chłopca przed ogniem. Śmiercionośny żywioł zabrał jednak także i jego.
"Chciałbym w tym miejscu powiedzieć: nigdy nie traktujcie swoich dzieci jak pewnik. Pielęgnujcie każdą chwilę spędzoną razem z nimi" – pisze zrozpaczony ojciec na Facebooku. "Leć wysoko, chłopczyku.Tęsknimy za tobą. Mama i tata oraz całe twoje rodzeństwo i cała rodzina kochają cię bardzo" – dodaje w innym poście.
Lokey był najmłodszym dzieckiem pary. Straż pożarna po zbadaniu zgliszcz domu stwierdziła, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej.
Kategoria: Wiadomości > USA
Data publikacji: 2019-12-05