Wszyscy znamy Świętego Mikołaja jako sympatycznego starszego pana z brzuszkiem, gęstą białą brodą i w czerwonym kubraczku obszywanym futrem.
Wiemy, że jeździ saniami zaprzężonymi w renifery, wchodzi do domów kominem, a prezenty dla dzieci robią elfy mieszkające z Mikołajem i jego żoną na Biegunie Północnym. Czy jednak zawsze tak było? Nic z tych rzeczy! Oryginalny święty o imieniu Mikołaj był biskupem i żył w IV wieku w miasteczku Myrna na terenach dzisiejszej Turcji. Legenda mówi o jego życzliwości i hojności wobec dzieci w świecie, w którym takie postawy wcale nie były częste.
W okresie renesansu Święty Mikołaj był najpopularniejszym świętym w Europie. Kochano go zwłaszcza w Holandii. Holenderski święty nosił wysoki spiczasty kapelusz i jeździł na osiołku. W Święta holenderskie dzieci szykowały Mikołajowi szklankę mleka i ciasteczka, a osiołkowi – słomę do zjedzenia, natomiast prezenty otrzymywały schowane w… drewniakach. Gdy w XVII wieku Holendrzy zaczęli emigrować do Ameryki legenda o świętym przypłynęła wraz z nimi. Przydomek Santa Claus wziął się właśnie od holenderskiego Sinterklaasa, skróconej formy Sint-Niklaasa.
Jak to się jednak stało, że zamiast podróżować na osiołku amerykański Mikołaj zaczął latać wozem po niebie i wrzucać prezenty przez komin? To wszystko zasługa Washingtona Irvinga - słynnego amerykańskiego pisarza, twórcy takich dzieł jak między innymi „The Legend of Sleepy Hollow” ze słynnym Jeźdźcem bez Głowy z roli głównej. Fantazji Irvingowi nie brakowało a jego ujmujący opis świętego bardzo szybko podbił serca nowojorczyków. Z Irvingiem przyjaźnił się inny pisarz - Clement Clarke Moore. I to on stał się współtwórcą wizerunku Mikołaja, jaki znamy dziś. W 1822 roku, zainspirowany opowieściami Irvinga, Moore napisał dla swoich dzieci świąteczny wiersz. Pierwotnie nosił on tytuł "Wizyta św. Mikołaja”, ale wkrótce stał się znany jako "Noc przed Bożym Narodzeniem” i stał się jednym z najbardziej znanych dzieł tego pisarza. Moore dokonał w legendzie Mikołaja kilku znaczących zmian: wóz zamienił na miniaturowe sanie ciągnięte przez osiem maleńkich reniferów, a zostawiane Mikołajowi drewniaki wymienił na bardziej uniwersalne pończochy.
Tymczasem popularność postaci Świętego Mikołaja w Stanach Zjednoczonych rosła bardzo szybko. Przykładem niech będzie fakt, że w 1841 roku tysiące dzieci odwiedziły sklep w Filadelfii, aby zobaczyć naturalnej wielkości model Świętego Mikołaja, który wystawili właściciele. Było tylko kwestią czasu, kiedy domy towarowe zaczną przyciągać dzieci i ich rodziców spotkaniami z „prawdziwym”, żywym Mikołajem.
Pamiętajmy jednak, że jeszcze w połowie XIX wieku wciąż najpopularniejsze było przedstawianie Świętego Mikołaja albo w szatach biskupich, albo jako mężczyznę w spiczastym kapeluszu, długim płaszczu i z brodą. Święty był dość wysoki, chudy i prezentował się mało sympatycznie.
W 1861 roku zmienił to 21-latek zatrudniony w czasopiśmie "Harper’s Weekly". Nazywał się Thomas Nast i był urodzonym w Niemczech i wykształconym w Nowym Jorku zaangażowanym społecznie i politycznie, odważnym rysownikiem.
Dziś nazywa się go „ojcem amerykańskiej karykatury” a nagroda jego imienia przyznawana jest jedynie najlepszym twórcom w tej dziedzinie . To właśnie mieszkający większość swojego życia w Morristown w New Jersey Nast jest twórcą wizerunku „Wuja Sama” a także symboli amerykańskich partii politycznych - republikańskiego słonia i demokratycznego osła. Jednak najsłynniejszym dziełem Nasta, które wryło się w świadomość milionów ludzi na całym świecie, jest jego wizerunek Świętego Mikołaja. Trwała wojna secesyjna i ludzie potrzebowali odrobiny nadziei a duch Świąt bardzo w tym pomagał. W 1862 roku do grudniowego wydania „Harper’s Weekly” Nast stworzył obrazek przedstawiający żonę żołnierza modlącą się przy łóżeczkach śpiących dzieci i samego żołnierza który w zimną noc siedzi przy ognisku i wpatruje się w obrazki przedstawiające jego najbliższych. Praca ta spotkała się z olbrzymim pozytywnym odzewem czytelników.
Nest nie zwlekał zatem i zaledwie kilka tygodni później po raz pierwszy narysował dla swojej gazety postać Świętego Mikołaja. I nie był to wcale kostyczny grecki święty a pucułowaty, wesoły staruszek w wojskowej kurtce w gwiazdki i spodniach w paski, który przynosił żołnierzom prezenty na front. To wyobrażenie Mikołaja zachwyciło czytelników. Nest rysował coraz więcej i więcej obrazków przedstawiających świętego w bardziej „prywatnych” sytuacjach - bawiącego się z dziećmi, wkładającego prezenty do skarpet czy zajadającego ciasteczka. To także on zasugerował, że Mikołaj mieszka na Biegunie Północnym, ma żonę oraz warsztat, w którym elfy pracują nad prezentami dla dzieci.
Wizerunek Mikołaja wymyślony przez Thomasa Nasta szybko zaczął pojawiać się na kartkach świątecznych, opakowaniach prezentów i czekoladek. Jednak prawdziwym przełomem w „karierze” Świętego Mikołaja był rok 1920 kiedy to „zatrudniła” go Coca-Cola. W okresie świątecznym w amerykańskiej prasie zaczęły pojawiać się reklamy z postacią wyglądającą – wypisz wymaluj – jak Mikołaj Thomasa Nasta.
Od tej pory wizerunek stworzony przez rysownika zawitał do świadomości ludzi na całym świecie. Bo też kto z nas może wyobrazić sobie Świętego Mikołaja bez pucołowatych policzków, białej brody i czerwonego kubraka? Dlatego jeśli kiedykolwiek zawitacie do uroczego miasteczka Morristown w New Jersey przypomnijcie dobie Thomasa Nesta i wznieście toast na jego cześć gorącą czekoladą lub… Coca - Colą. Święty Mikołaj z pewnością się za to nie obrazi!
Zuza Ducka
Kategoria: Podróże > Weekend z PLUSem
Data publikacji: 2022-12-20