PLUS

Baner

Zakrapiane sprzątanie

Zakrapiane sprzątanie

Kobiety z serwisu Joanna Cleaning Service wpadły w tarapaty w jednym z apartamentów na Brooklynie.

Zaczęło się od tego, iż czwórka osób wynajmujących mieszkanie na Brooklynie zdecydowała się skorzystać z oferty serwisu sprzątającego. Po wymianie e-maili z Joanną Oltuszewską, Genevieve Snow, jedna z lokatorek podjęła decyzję o zatrudnieniu sprzątaczek.


Umówiona opłata za usługę wynosiła $185. Do sprzątnięcia miały zgłosić się dwie panie i swoje zadanie miały wykonać w ciągu czterech godzin. Regularna stawka za godzinę akurat w tym serwisie wynosi $25, jednak właścicielka zaoferowała zniżkę w wysokości $15. Zatem zamiast $200 wynajmująca serwis Genevieve Snow miała zapłacić $185. Tak też uczyniła, gdy 27 sierpnia rano w jej apartamencie pojawiły się dwie kobiety. Wychodząc do pracy zostawiła im czek na $185 oraz napiwek w wysokości $60. Kobiety miały za zadanie posprzątać apartament zamieszkały przez czterech lokatorów. Jak powiedziała Genevieve Snow - Jest nas czworo i dość nieźle radzimy sobie ze sprzątaniem, ale jest miło, gdy raz na kilka miesięcy apartament posprzątany jest gruntownie.

Około 8 rano właścicielka opuściła mieszkanie i udała się do swojego biura. Kiedy jej sąsiad podszedł, by odebrać klucze około 1 pm, był zszokowany. Dwie kobiety spały na kanapie! - Pomyślałem, że to bardzo nieprofesjonalne, ale nie zadzwoniłem na policję. Stwierdziłem, że kobiety musiały pracować ciężko i pewnie chcą odpocząć przed popołudniową zmianą.

Jednak popołudniowej zmiany nie było. O godzinie 5:30 po powrocie jednego z lokatorów mieszkania okazało się, że jedna z pań śpi na podłodze! 

Drzwi do mieszkania były szeroko otwarte, brakowało kluczy, wewnątrz był rozgardiasz. W tym momencie Genevieve Snow zadzwoniła na policję. Moją pierwszą reakcją była panika. Myślałam, że może ktoś zatruł się płynami czyszczącymi - powiedziała.


Kiedy przybyła policja, okazało się, że kobieta była pijana. Szafka na przyprawy w mieszkaniu spadła na podłogę, stolik do kawy został przewrócony. Brakowało też litra wódki i dżinu.

Policjantom zabrało około 45 minut, aby zatrzymaną umieścić w  ambulansie. Została ona przewieziona do szpitala.

Według relacji właścicielki mieszkania, kobieta była zbyt pijana, żeby założyć klapki, z trudem mogła wymówić swoje imię. Oficerowie na miejscu nie mogli spisać raportu policyjnego, ponieważ Genevieve Snow sama wpuściła kobiety do mieszkania.

Po wymianie kilku e-maili z właścicielką serwisu, Genevieve Snow poprosiła ją o wyrównanie wszystkich opłat związanych ze szkodami. Zawierały one: opłatę za sprzątanie - $185, napiwek - $60, zniszczone szafki z przyprawami – $57.29 oraz wymianę zamka do drzwi – $125. Suma wynosiła - $427.29. Termin uregulowania kobieta wyznaczyła na koniec września. Niestety tak się nie stało, mimo iż we wcześniejszych e-mailach właścicielka serwisu deklarowała pokrycie szkód. W miarę upływu czasu historia zakreślała coraz większe kręgi.

Właścicielka serwisu w początkowych wyjaśnieniach napisała, że kobieta, która zasnęła w mieszkaniu, w tym dniu przeżywała trudną rodzinną sytuację – zostawił ją mąż, a nastoletnia córka zaszła w ciążę. Emocje nie wytrzymały i znalazły ujście w wódce i dżinie. Właścicielka serwisu zaproponowała odkupienie wypitych trunków oraz zjedzonych przekąsek, a także dwa gratisowe sprzątania apartamentu wykonane przez zaufane pracownice.

Kolejne wydarzenia dotyczyły tego, że kobieta, która sprzątała tego dnia w mieszkaniu Genevieve Snow, nie była związana z serwisem od pięciu lat. Joanna Cleaning Service miała być inną firmą o tej samej nazwie.

Gdy Oltuszewska przestała reagować na listy od Genevieve Snow, ta opublikowała swoją negatywną opinię o Joanna Cleaning Service na Yelp.

Okazało się, że włascicielką serwisu jest inna kobieta - Joanna S., która stanowczo zaprzeczyła jakoby jej firma miała świadczyć usługi dla Genevieve Snow 27 sierpnia 2018 roku. Jak wynika z wyjaśnień, których udzieliła właścicielka serwisu – jej była pracownica, zwolniona w 2013 roku, wykradła emaile klientów i  kontaktowała się z nimi. Joanna Oltuszewska po raz pierwszy wysłała email z ofertą do Genevieve Snow w 2016 roku.

Jak powiedziała właścicielka mieszkania, w tym momencie jej ostatecznym celem jest znalezienie adresu firmy. Jeśli naprawdę są dwa serwisy Joanna Cleaning, chcę wiedzieć, kto jest ich właścicielem oraz komu wysłać rachunek lub pozew – mówi Genevieve Snow.

Kobieta pierwszego października na swoim profilu na portalu społecznościowym Facebook udostępniła zdjęcia i e-maile dotyczące zakrapianego sprzątania. Ona i jej współlokatorzy nadal będą rozważać korzystanie z serwisów sprzątających, ale z wielką dozą ostrożności!

*Powyższy artykuł jest tłumaczeniem tekstu opublikowanego w New York Post 2 października 2018.

 

Kategoria: Wiadomości > Metropolia

Data publikacji: 2018-10-04

Baner
Ogłoszenia/classifieds
Ogłoszenia Zobacz ogłoszenia >>
Baner
Baner
Baner
Baner
Plus Festiwal

Podoba Ci się nasza strona?
Polub nasz profil na Facebooku.