Koniec koszmaru mężczyzny, który od 11 lat nie wiedział kim jest
Po jedenastu latach poszukiwań i trudnej walki ze świadomością utraconej tożsamości, pochodzący z Florydy mężczyzna z amnezją w końcu poznał prawdę o swojej przeszłości. To ogromny szok i zmiana nie tylko dla niego, ale też nowych przyjaciół, którzy znają go tylko pod przybranym imieniem "Benjamin Kyle".
Smutna historia najsłynniejszego dotkniętego amnezją mężczyzny zaczyna się w 2004 roku, kiedy to przypadkowy świadek znalazł go pobitego, nagiego i pozostawionego na śmierć w pobliżu kosza na śmieci w Richmond Hill w stanie Georgia. Przechodzień czym prędzej zadzwonił po pogotowie, a lekarzom udało się odratować "Benjamina". Stwierdzono u niego jednak całkowity zanik pamięci o zdarzeniach przed wypadkiem.
- Ostatnia dekada była dla mnie koszmarem. - mówi Benjamin. Na początku byłem oszołomiony, dosłownie sparaliżowany. Nie funkcjonowałem. Nie potrafilem nawet rozmyślać o sobie - przypomna sobie mężczyzna.
W końcu zdecydował się poszukać pomocy z określeniem własnej, zapomnianej tożsamości. Zwrócił się z takim apelem do widzów programu telewizyjnego "The Jeff Probs Show", którego był gościem. Bez skutku.
Wtedy pojawiła się iskierka nadziei. Genealog i genetyk CeCe Moore zaproponowała zastosowanie metody używanej przez osoby adoptowane, poszukujące swoich biologicznych rodziców.
- W taki sam sposób można ustalić też pochodzenie człowieka z zanikiem pamięci. - opisuje proces Moore.
Zespół naukowy pracował nad tą sprawą dwa i pół roku, porównując DNA "Benjamina" z licznymi próbkami zebranymi w bazach danych w całym kraju. Tak dogłębne poszukiwania zestawione z poukładanymi w całość niczym puzzle skromnymi wspomnieniami mężczyzny, pozwoliły ostatecznie zweryfikować rodzinę poszkodowanego.
"Benjamin" nie spotkał się jeszcze ze swoimi zaginionymi krewnymi. Z uwagi na swoją prywatność podjął także decyzję o nieujwnianiu swojej prawdziwej tożsamości. Bardzo go cieszy jednak takie rozwiązanie sprawy. Wgląd we własną przeszłość go ekscytuje i przynosi mu ogromną ulgę.
- Kiedy patrzę na imiona, na tych ludzi, do których mnie doprowadzili genealodzy, daje mi to uczucie przynależności. W końcu przestałem być człowiekiem, który pojawił się nagle, wziął się z powietrza. - opowiada mężczyzna.
Poszkodowany nie ma jeszcze planów na to, co zrobi z nowo nabytą wiedzą.
- Mam wiele opcji. Myślę, że pozostanę przy swoim aktualnym życiu w Jacksonville. Mam tutaj tylu przyjaciół... - przyznaje.
Z radością wyznaje, że już niedługo zamierza spotkać się ze swoimi żyjącymi braćmi. Trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno nie miał pojęcia o ich istnieniu.
Kategoria: Wiadomości > USA
Data publikacji: 2015-10-01